Prof. Januszajtis o „Kwiatach najznakomitszych mężów”

W MEDIACH. „Tego na pewno nie wiecie. Kwiaty dla Konstancji” – publikacja Andrzeja Januszajtisa w trojmiasto.wyborcza.pl

.
W 1626 r. ukazała się w Mediolanie antologia 36 utworów muzycznych 24 kompozytorów pod tytułem „Flores praestantissimorum virorum (Kwiaty najznakomitszych mężów), zebrane przez Philippa Lomatia (Filipa Lomazziego), księgarza, do śpiewania na jeden, dwa, trzy i cztery głosy, do których dodana msza, Magnificat, tudzież dwie kancony, jak mówią alla Francese (na francuską modłę) z dwoma, trzema i czterema instrumentami, następnie partita na organy, niedawno na widok publiczny wydane, dla najsławniejszej Konstancji Czirenberg z Gdańska, w Mediolanie, czcionkami tegoż Lomatia, roku 1626”. Dalej następują wierszowane dedykacje. Laurentius Frissone, określony jako „prezbiter” (kapłan), napisał:

Pytasz, czemu Konstancję otacza wieku chwała?

Ona wśród Muz największa, jak też największa z Charyt,

Góruje nad mężami, bogom zamyka usta.

Mową, wiernością, głosem, niezwykłym wdziękiem swoim

Sprawia, że Gdańsk ją sławi, uwielbia Polska cała.

Tak tylko śmiertelnicy nad bogów wznieść się mogą”.

(Dla przypomnienia: Charyty to greckie boginie wdzięku, towarzyszki Afrodyty). Franciscus Bampho ujął laudację krócej:

„Powiem to bez wahania: przez słodycz, śpiew i stałość

jest ona jako Febe, co serca nam porywa”.

Najdłuższą dedykację stworzył wydawca zbioru. Oto jej fragment:

„Nie mogła cnót Twoich chwała w granicach Polski, choćby najszerszych się pomieścić, tu tedy wraz ze sławą i najwierniejszą imienia Twego rekomendacją do Włoch, do Mediolanu dotarła. I tak oświeciła, że tak jak do wszystkich oczu przeniknęła, tyleż przyjaznych promieni wywołała i szacunek i miłość dla Ciebie umocniła. (…) Jesteś heroiną, w której wszystkie Charyty mają mieszkanie, kształtami Helenę, obyczajami Penelopę, umysłem Palladę, głosem i wdziękiem Dianę, śpiewem nową na Parnasie muzę Kaliopę, języków znajomością, nauk wszelkich opanowaniem i wiedzą współczesnych przewyższasz. Lecz tym, co wszystkich do uwielbienia porywa, jest to, co przynosi sława Twej niesłychanej, wręcz niewiarygodnej chwały w sztuce muzyki. Że najbieglejsze masz ręce, najzręczniejsze palce do grania, słowicze gardło do śpiewu, tak że w śpiewie z najznamienitszymi Niezwyciężonego Króla Polski i Szwecji artystami i mistrzami jego dworu, jak sam Książę z zachwytem osądził, nie wahasz się współzawodniczyć”.

Wszystko to było prawdą. Konstancja Czirenberg, w owym czasie 21-letnia (ur. w 1605 r.) córka burmistrza, znana nam z późniejszej relacji Ogiera, łączyła niezwykłą urodę z wszechstronnymi zdolnościami. Świetna śpiewaczka i instrumentalistka, pięknie rysowała, malowała i haftowała. Poza językiem niemieckim biegle opanowała polski, łacinę, francuski i włoski, być może także szwedzki. Od 1628 r. była żoną ławnika Zygmunta Kerschensteina, późniejszego rajcy, sędziego i królewskiego burgrabiego, matką trojga dzieci. W czasie wizyt królewskich w 1623 i 1635/36 r. była ozdobą towarzystwa. Wysławiano jej wdzięk, naturalność i skromność. Zmarła w 1653 r., w czasie zarazy, która zabrała jedną szóstą mieszkańców Gdańska.

W jaki sposób Konstancja zyskała taką sławę w Mediolanie? Katarzyna Grochowska, autorka eseju „From Milan to Gdansk”, wysunęła hipotezę, że wieść przekazał ów „Książę” z dedykacji, czyli królewicz Władysław Waza, który zawadził o Mediolan w 1624 r. Sądzę jednak, że tamtejsi muzycy musieli ją słyszeć na żywo. Kiedy? Nie wiadomo. Poświęcone jej mediolańskie „Kwiaty” (z nutami!) można znaleźć w zagranicznych bibliotekach. To piękna muzyka, wprost wymarzona do wykonania przez naszą powołaną do takich celów Cappellę Gedanensis.

Andrzej Januszajtis

(tekst opublikowany w w trojmiasto.wyborcza.pl)