Kładka dla leniwych

Danuta - bez przeszkód w Starym Porcie

Drodzy decydenci, nie rujnujcie nam po raz kolejny Gdańska. Władze Gdańska po raz kolejny ignorują opinię miłośników miasta, rodzimych architektów, ludzi, którzy po 1945 roku odbudowywali ze zgliszcz nasze miasto. Ignorują także tysiące gdańszczan, którzy m.in. na portalach poświęconych miastu i na forach internetowych wprost sprzeciwiają się budowie kładki na Wyspę Spichrzów.

Miasto ogłosiło w marcu br., że wspólnie z prywatnym inwestorem w formie partnerstwa publiczno-prawnego zagospodaruje północny cypel Wyspy Spichrzów.

Wypadałoby się cieszyć

Miasto wniesie do spółki działkę wartą 33,8 mln zł, a inwestor wyda na cel publiczny 33 mln zł.

Wypadałoby się cieszyć z takiego obrotu sprawy, w końcu Wyspa Spichrzów, a szczególnie jej północny fragment, czeka na odbudowę od 1945 roku. Wprawdzie projekt nie przewiduje odbudowy dawnych zabudowań, a budowę nowych obiektów „luźno” nawiązujących do historycznej zabudowy, to największym zagrożeniem dla przestrzeni jest tu planowana budowa kładki na Motławie, która ma połączyć północny cypel Wyspy Spichrzów z Długim Pobrzeżem.

Dziwię się ogromnie, że władze Gdańska godzą się na zniszczenie historycznego pięknego widoku na Stary Port nad Motławą. Niewątpliwie tak będzie, gdyż planowana kładka przysłoni jeden z najpiękniejszych i najbardziej znanych widoków, jaki charakteryzuje nasze ponad tysiącletnie miasto. Nie wspominam już, że kładka zdezorganizuje ruch statków na rzece.

Po co nam ta kładka? Czy mieszkańcy i turyści są – w mniemaniu władz Gdańska – tak bardzo leniwi, że nie będzie im się chciało przejść przez Zielony Most, aby dotrzeć na północny cypel wyspy? Nie sądzę, żeby tak było. Widać to doskonale już teraz, kiedy oddano do użytku nowe nabrzeże spacerowe wokół Wyspy Spichrzów. Setki gdańszczan i turystów każdego dnia wybiera sobie za cel spacer nowym nabrzeżem, podziwiając m.in. najpiękniejszy z widoków Gdańska – widok na Stary Port nad Motławą wraz z zabytkowym Żurawiem. Zaglądają tam, a przecież – poza wspaniałymi widokami – nic tam jeszcze nie ma. Jak powstaną tam, zapowiadane przez miasto, inwestycje, spacerowiczów będzie jeszcze więcej. Kładka wcale nie jest tu potrzebna.

Pokażemy, że potrafimy „walczyć”

Bardziej przydałby się – o czym niejednokrotnie wspominał prof. Andrzej Januszajtis – nowoczesny prom, który woziłby mieszkańców i turystów pomiędzy Długim Pobrzeżem, Wyspą Spichrzów i Ołowianką. Byłaby to przeprawa nie utrudniająca ruchu statków na Motławie, a jednocześnie atrakcyjna dla pasażerów promu.

Drodzy decydenci, nie rujnujcie nam po raz kolejny Gdańska. Niejednokrotnie udowodniliście, że najważniejsze zdanie dotyczące zabudowy Gdańska ma inwestor, a nie mieszkańcy. Na szczęście coraz częściej to właśnie mieszkańcy biorą sprawy w swoje ręce (jak mieszkańcy Brzeźna, którzy przeciwstawili się wysokiej zabudowie pasa nadmorskiego). Jestem przekonany, że także w sprawie kładki na Wyspę Spichrzów, my mieszkańcy Gdańska pokażemy, że potrafimy „walczyć” o piękno naszego miasta.
Szczerze nie rozumiem dlaczego prezydent miasta, tak często wypowiadający się o miłości do jego historycznego dziedzictwa, pozwala na budowę czegoś, co bezsprzecznie zniszczy wspaniałą panoramę Motławy, podziwianą choćby z Zielonego Mostu. Czy nie lepiej zamiast budowy kładki zobowiązać inwestora do utrzymania połączenia promowego z Wyspą Spichrzów?

Jeśli kładka pomiędzy Długim Pobrzeżem, a Wyspą Spichrzów w mniemaniu władz Gdańska musi powstać, aby zapewnić ruch pieszych, to przypominam, że ruch pieszych należy również zapewnić na trasie Długie Pobrzeże-Ołowianka i Ołowianka-Wyspa Spichrzów. Tam również, idąc tokiem myślenia naszych włodarzy, należałoby wybudować kładki. Najlepiej też – jak ironicznie proponuje jeden z internautów – osuszyć Motławę i wybudować w jej korycie drogę dla samochodów. Przecież trzeba będzie jakoś dojechać do nowych inwestycji na Wyspie Spichrzów. Gdańszczanie i turyści to leniwe istoty i pewnie już nie będzie im się chciało przyjść tu pieszo. Prawda?

Sławomir Lewandowski