BAZUNA zaprasza do Gdańska. Plebiscyt na piosenkę 50-lecia

SONY DSC

GDAŃSK. Coraz bliżej do jubileuszowego 50. Ogólnopolskiego Turystycznego Przeglądu Piosenki Studenckiej „Bazuna”, który odbędzie się w dniach 7-10 lipca 2022 r. na terenie kampusu Politechniki Gdańskiej.

Hitem „Bazuny” będzie koncert galowy „PIEŚŃ NASZEGO ŻYCIA”, w sobotę, 9 lipca (na scenie przed Gmachem Politechniki Gdańskiej). Wystąpią znane zespoły muzyczne, na czele z kultową „Wolną Grupą Bukowina”, „U Studni”,” „Supertrio” „Nocna Zmiana” oraz pierwszy laureat Bazuny (1971 r.) – Wacław Masłyk.

SONY DSC

 

W koncercie „KTO Z NAMI PÓJDZIE PRZEZ ŚWIAT” (szeroka muzyczna panorama), w piątek, 8 lipca 2022 r. wystąpią czołowe grupy muzyczne i popularni wykonawcy, m.in. Grzegorz Bukała z zespołem, Lech Makowiecki i Zayazd oraz Caryna, Słodki Całus od Buby, Cztery Pory Miłowania, Mikroklimat, TRIOdoKWARTETU, Paraluzja, Jurek Filar z zespołem i Marek Majewski. Zaprezentuje się także Zespół Pieśni i Tańca BAZUNY im. Aleksandra Tomaczkowskiego – Żukowo.

 

Program Bazuny

Już trwa plebiscyt na przebój 50-lecia „Bazuny”

W internecie już jest prezentacja 200 piosenek 50-lecia „Bazuny” i trwa plebiscyt mający wyłonić piosenkę-przebój 50-lecia oraz „złotą pięćdziesiątkę” czyli piosenki, które przetrwały próbę czasu, najbardziej zapadły w pamięć i są śpiewane do dziś.

https://www.bazuna.org.pl/plebiscyt-50-przegladu-bazuna

– Celem „Bazuny”  imprezy jest prezentacja i popularyzacja dobrych, miłych dla ucha piosenek, zachęcanie słuchaczy do wspólnego śpiewania, przekonanie, że życie z piosenką jest radośniejsze, weselsze, bardziej kolorowe – we wszystkich czterech porach roku – mówi Janusz Wikowski, członek Komitetu organizacyjnego, rzecznik „Bazuny”. – Na scenie zaprezentują się autorzy, muzycy ze środowiska studenckiego, turystycznego – zarówno „weterani” jak i najmłodsze pokolenia „bazunowców”. W tej edycji, jubileuszowej będzie okazja wysłuchać i razem zaśpiewać najlepsze, popularne piosenki z całej 50-letniej historii „Bazuny”.

Udział w koncertach 50. Przeglądu Bazuna jest nieodpłatny.

W piosence jest nasza wolność

Są pewne wartości, które przenoszą się od człowieka do człowieka poprzez pieśń.

I między innymi do takich wartości należy wolność.

To bardzo piękna idea, że wolność musi być wyśpiewana.

I wyśpiewana wolność  przenosi się od człowieka do człowieka.

(ks. Józef Tischner)

Wolność i pieśń, wolność i piosenka – zestawienie o wielu znaczeniach, kontekstach, poparte wielkim znaczeniem w historii, tak dawnej jak i dwudziestowiecznej, także polskiej, jak w powyższym cytacie z ks. Józefa Tischnera.

W czasach nam współczesnych, w życiu codziennym, wśród powtarzalnych, rutynowych czynności, jest miejsce na śpiew, na kontakt z piosenką, tak bierny – w roli słuchacza jak i czynny – w śpiewających kręgach.

– Piosenka poświęcona turystyce, wędrowaniu, narodzona pod wrażeniem wędrówki, wysiłku przemierzania wytyczonej trasy to potencjał, wciąż możliwy do wykorzystania – mówi Marek Skowronek, szef programowy “Bazuny”. – W piosence jest piękno wciąż odradzającej się przyrody, we wszystkich odcieniach roku, w niej jest droga turystycznym szlakiem jako cel, przeniesiona na naszą drogę codziennego życia, droga, którą możemy kształtować sami, praca w celu osiągania postawionych celów, ubogacenia nas samych.

Temat ten wspaniale wierszem ujęli Autorzy, dziś już klasycy piosenki turystycznej:

Kiedy wiatrem szeleszczą liście

Kiedy wolność się tuli w ciepło moich rąk

Gdy jak źrebak się tuli do mych rąk

(Andrzej Wierzbicki)

Sam wybierasz swoją drogę, z wiatrem, czy pod wiatr

Znasz tu każdy szlak, przestrzeń woła cię

(Adam Szarek)

45. „Bazuna” miała motto: „W piosence jest nasza wolność”. Jest ono także aktualne w jubileuszowej, 50. Bazunie, podczas której galowy koncert ma myśl przewodnią „PIEŚŃ NASZEGO ŻYCIA”, a inne główne koncerty: „W PIOSENCE SŁOWO SKRZYDLATE” (wraz z melodią poetycka treść), „KTO Z NAMI PÓJDZIE PRZEZ ŚWIAT”oraz „USIĄDŹ RAZEM ZE MNĄ”, „NA MNIE JUŻ PORA” (życzenia na nasze dobre dni).

– „Bazunę” organizujemy z myślą przeniesienia wartości zawartej w piosence turystycznej i studenckiej do najmłodszego pokolenia Polaków (młodzieży, harcerzy) oraz krzewienia wartości ludzkich związanych z wolnością człowieka – dorobkiem dotychczasowych „Bazun” – mówi Ryszard Markowski, wielokrotny szef „Bazuny”. – Wspólnie ze środowiskiem harcerskim realizowaliśmy projekt cyklicznych koncertów z udziałem młodego pokolenia „bazunowców”. Podczas tegorocznej imprezy swój dorobek muzyczny zaprezentują także zespoły i soliści tego środowiska młodzieżowego w koncercie ŚPIEWAJMY RAZEM (nasz wspólny rajdowy szlak) (9 lipca, sobota, w Klubie Kwadratowa).

„Usiądź razem ze mną”…

Program „Bazuny” jest bardzo bogaty, do występów w koncertach pozakonkursowych zaprosiliśmy krajową czołówkę wykonawców piosenki turystycznej i studenckiej – mówi Marek Skowronek, kierownik programowy „Bazuny”. – Mamy nadzieję, że udział znanych artystów, przed laty zdobywających laury „Bazuny”, cieszyć się będzie wielkim zainteresowaniem publiczności – miłośników dobrej, pogodnej muzyki.

-W bogatym w imprezy muzyczne programie są propozycje dla wytrawnych słuchaczy, śpiewających czy choćby nucących turystów, dla tych, którzy chcą posłuchać i wspólnie pośpiewać piosenki w wykonaniu znakomitych piosenkarzy, bardów.

Przegląd ma charakter ogólnopolski, udział biorą wykonawcy z całego kraju. Integralną częścią 50. „Bazuny” jest konkurs piosenki. Mamy nadzieję, że tegoroczna „Bazuna” wyłoni nowe przeboje, pozwoli ujawnić talenty muzyczne nie tylko wśród młodzieży akademickiej.

Wykonania piosenek na scenie mają charakter konkursowy i zarazem promujący plenerowe turystyczne śpiewanie podczas wędrówek, wypoczynku, biesiad przy ognisku.

Mamy nadzieję, że tegoroczna „Bazuna” wyłoni nowe przeboje, pozwoli ujawnić talenty muzyczne nie tylko wśród młodzieży akademickiej. Udział w konkursie ma bowiem charakter otwarty. I tak jak w bogatej historii „Bazuny” nominacje konkursowe będą zachętą i bodźcem do dalszego artystycznego rozwoju oraz konstruowania autorskiego programu.

Trochę historii

„Bazuna” organizowana jest od 50 lat. Ogólnopolski Turystyczny Przegląd Piosenki Studenckiej cieszy się licznym gronem uczestników – z dawnych i najbliższych lat. Pierwsza impreza odbyła się jesienią 1971 r. w Sali Teatralnej KSW „Żak” w Gdańsku. Kierownikiem pierwszej „Bazuny” był Marian Muczyński (student Wydziału Elektrycznego Politechniki Gdańskiej), a sprawami programowymi zajmował się ówczesny prezes klubu “FIFY” Edmund Kadłubiski.

Pierwszy koncert otworzyli „bazuniarze” z Zespołu Pieśni i Tańca “BAZUNY” PGR Leźno (panowie Tomaczkowski i Bemowski), odgrywając na trombitach pasterskie sygnały. Było to wielkim zaskoczeniem – mało kto bowiem wiedział, że na Kaszubach jest także używana pasterska trombita – „bazuna” (podobna do instrumentów spotykanych w Karpatach). Hejnał na 50. „Bazunie” zagra („zatrąbi”) na kaszubskiej trombicie Janusz Świątkowski (wielokrotny uczestnik ”Bazuny”).

Jak twierdzili organizatorzy „Bazuny“ w 1972 r. „nasz Przegląd ma charakter konfrontacji piosenek śpiewanych w studenckim środowisku turystycznym wczoraj, dziś a nawet jutro”. Objawieniem „Bazuny” – z najbogatszym repertuarem była (dzisiaj już kultowa grypa) WOLNA GRUPA BUKOWINA z Buska-Zdroju, z legendarnym Wojtkiem Bellonem (hitem 50-lecia jest jego „Majster bieda”).

Przez kolejne lata Przegląd odbywał się w Gdańsku, a następnie (od 1975 r.) w różnych miejscach Pomorza – objazdowo, plenerowo w różnych miejscach Pomorza (Kaszub, Kociewia, Powiśla i Żuław).

Warto przypomnieć, że „Bazunę” zorganizowano także w pamiętnym 1982 r., lecz w nietypowym dla imprezy terminie – w dniach 15-17 października. Realizacja BAZUNY w maju nie była możliwa, gdyż dopiero w marcu zezwolono na wznowienie działalności klubu turystycznego Politechniki Gdańskiej “FIFY” (zawieszonej po wprowadzeniu stanu wojennego). Organizatorzy uzyskali zgodę na koncerty w oddalonym od Trójmiasta ośrodku wczasowym w Wieżycy. Jednakże krótko przed już dopiętą imprezą umowa na wynajęcie ośrodka została… zerwana. Udało się w ostatniej chwili dogadać się z kierownictwem ośrodka “Budowlani” w Gołuniu i załatwić niezbędne „zezwolenia”.

Atrakcja także dla wakacyjnych turystów

„Bazuna” kultywuje dobre wzorce piosenki turystycznej i studenckiej kolejnym pokoleniom studentów. Jest spoiwem wielopokoleniowej rodziny studentów i absolwentów Politechniki Gdańskiej i innych uczelni Trójmiasta.

– Istotnym aspektem Przeglądu jest jego integracyjny charakter – mówi Janusz Wikowski, rzecznik „Bazuny”. – Na „Bazunę” przyjeżdżają osoby ceniące spotkania z przyjaciółmi- Przekrój pokoleniowy uczestników jest bardzo szeroki – studenci oraz absolwenci uczelni trójmiejskich z rodzinami. Dzięki wielopokoleniowości i uniwersalności piosenki turystycznej „Bazuna” ma niepowtarzalny, rodzinny charakter. W tym roku „Bazuna” jest organizowana w Gdańsku, w sezonie turystycznym, więc także turyści i goście spędzający wakacje w Trójmieście będą mieli okazję wysłuchać znakomitych, uznanych muzyków i wykonawców przepięknych piosenek.

Warto się wybrać na jubileuszową „Bazunę” – z przyjaciółmi, z rodziną. Piosenka bowiem nie zna granic wiekowych i łagodzi nastroje.

– „Bazunę” od 50 lat organizują fani łagodnej, rajdowej piosenki, rajdowcy, zapaleni turyści – wolontariusze, ze środowiska obecnych i dawnych FIFÓW – studentów i absolwentów Politechniki Gdańskiej, którzy nie szczędzą swojego czasu, aby u progu lata i sezonu urlopowego stworzyć w centrum Gdańska, tam gdzie wszystko się zaczęło przyjazną „śpiewającą strefę” wspaniałej piosenki turystycznej.

SONY DSC

Szef tegorocznej oraz wielu poprzednich edycji „Bazuny” Ryszard Markowski mówi, że wspominając przeżyte lata, podkreśla, że kolejne„Bazuny” były wielką radością – zarówno wykonawców i widzów, słuchaczy jak i organizatorów – wolontariuszy. Każda kolejna „Bazuna” to nowe wrażenia muzyczne, sceneria, ludzie, coś wyjątkowego. Nie ma w tej imprezie miejsca na powtarzalność, rutynę. Tak było na początku, gdy powstała i rozkręcała się „Bazuna” wokół środowiska politechnicznych FIFÓW (w pamiętnym 1971 r.). To wspaniałe doświadczenie trudno zastąpić innym, o takiej mocy oddziaływania i fascynacji.

Głównymi organizatorami przedsięwzięcia są Stowarzyszenie Absolwentów Politechniki Gdańskiej oraz – tradycyjnie: Studencki Klub Turystyczny Politechniki Gdańskiej FIFY – inicjator i pierwszy organizator „Bazuny”, Pomorskie Stowarzyszenie Kulturalno – Artystyczne BAZUNA. Gospodarzem Jubileuszu jest Politechnika Gdańska. Współorganizatorami tegorocznej Bazuny są także: Stowarzyszenie Czerwonej Róży oraz Samorząd Studentów Politechniki Gdańskiej.

Z okazji 50-lecia Przeglądu Bazuna będzie czynna wystawa okolicznościowa na dziedzińcu im. Jana Heweliusza w Gmachu Głównym.

Komitetowi organizacyjnemu przewodniczy Ryszard Markowski (główny organizator wielu edycji „Bazuny”), a kierownikiem programowym jest (tak jak od wielu lat) Marek Skowronek.

https://www.bazuna.org.pl/

Zmarł Ryszard Jaśniewicz – Przyjaciel Stowarzyszenia Nasz Gdańska

Jasniewicz KL-8_02_2017_1 kadr czb4 listopada br. w Gdańsku, w wieku 82 lat, zmarł Ryszard Jaśniewicz – aktor, reżyser, scenarzysta, pedagog oraz poeta i animator kultury. Przez wiele ostatnich lat aktywnie uczestniczył w działalności Koła literackiego Stowarzyszenia Nasz Gdańsk, gdzie prowadził warsztaty poetyckie.

Ryszard Jaśniewicz  – aktor, reżyser, scenarzysta, poeta, pedagog – urodził się 15 października 1939 r. Absolwent Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie (Wydział Aktorski). Studiował także lalkarstwo. Mieszkał, pracował i tworzył na Pomorzu (w Słupsku oraz Gdańsku).

Przez wiele ostatnich lat (od 2015 r.) aktywnie uczestniczył w działalności Koła literackiego Stowarzyszenia Nasz Gdańsk („Kącika literacko-poetyckiego, utworzonego z  inicjatywy Wacława Janockiego). Był moderatorem, prowadził warsztaty poetyckie (treningi recytacji oraz dyskusje doskonalące twórczość literacką). Były to bardzo inspirujące spotkania twórców, miłośników poezji oraz początkujących poetów.Tam autorzy recytowali własne utwory. Stowarzyszenie Nasz Gdańsk wydało kilka zbiorów poetyckich autorów związanych z tym Kołem literackim.

Ryszard Jaśniewicz zadebiutował w latach 50. w gdańskim Teatrze Lalki i Aktora „Miniatura”. Występował Teatrze Wybrzeże w Gdańsku oraz w Teatrze Polskim we Wrocławiu, Teatrze Ziemi Lubuskiej w Zielonej Górze. W latach 1983-88 był dyrektorem artystycznym Teatru Dramatycznego w Słupsku. Był także kierownikiem artystycznym Centrum Edukacji Teatralnej w Gdańsku. Związany był także z Theatre des Dechargeurs – Paryż – jako aktor, reżyser. W 2008 r. zainicjował i prowadził w oliwskim Domu Zarazy (dzielnicowym ośrodku kultury) warsztaty poetyckie „Jaśniewicz recytuje, spróbuj i Ty!”.

Był laureatem wielu nagród. Stowarzyszenie Nasz Gdańsk uhonorowało Ryszard Jaśniewicza odznaczeniem Z inicjatywy Stowarzyszenia otrzymał Medal Prezydenta Gdańska. W 2020 r. został wyróżniony Nagrodą Specjalną Marszałka Województwa Pomorskiego „za wybitne zasługi w dziedzinie twórczości artystycznej oraz upowszechniania i ochrony kultury na rzecz mieszkańców”.

Jasniewicz KL-8_02_2017_1 kadr

Jasniewicz jozef ng-kacik-lit-listopad-15-WJ-2 sm

CZEŚĆ JEGO PAMIĘCI!

Jasniewicz ng-kacik-lit-listopad-15-WJ-22(JW)

Zdjęcia z licznych spotkań, warsztatów z udziałem Ryszarda Jaśniewicza w Stowarzyszeniu Nasz Gdańsk – w obiektywie Wacława Janockiego i Janusz Wikowskiego.


Utwory Ryszarda Jaśniewicza prezentowane przez Autora na spotkaniach miłośników poezji skupionych w Klubie Naszego Gdańska

Drzewa pysznią się zielenią

Nie obawiają się być sobą

Pelargonie, gladiole, róże

Swą wyniosłością są sobą

Deszcz srebrzysty bezczelny

Jest sobą

Filiżanka z kawą zwyczajnie zaprasza do picia

Nie obawia się być sobą

A ja uśmiecham się, mówię, zachwalam, zachwycam się

Kłaniam się, rozmawiam, idę, wracam, napalam się

Milczę, głowę opieram o stół, myślę

Kładę się spać, zasypiam

Jestem sobą!!!

24.VIII 2018

Ryszard Jaśniewicz


On

w białym półświcie

podał rękę

zacząłem się wydrapywać

Patrzył na mnie

z tą powagą

która zamienia się w uśmiech

Jeszcze trochę

a zaczęły się ciągnąć

zielone łąki

na których rodziły się

kolorowe kwiaty i słowa

Ktoś powiedział daj znak

Na zegarze zobaczyłem goniące siebie wskazówki

On zaczął się oddalać

i tylko poznałem

Jego biały cień

(Po operacji 19.01.2007)

Ryszard Jaśniewicz


Aktor

Zabiera się za ciało

wygniata, rzeźbi

maluje, popędza

i zwalnia

rysuje

Chodzi, siada, skacze

przewraca się

obserwuje, rani się, zdrowieje

Czyści się, pięknieje lub brzydnie

rodzi się, pęcznieje

Zabiera się za duszę, dręczy się, szuka

interpretuje, powraca, porywa się

buduje, znajduje i gubi, już, już wie…

A kiedy kurtyna idzie w górę

Sztywnieje, zapomina i się ratuje

Ryszard Jaśniewicz


Żonie w dniu poezji

Niech no tylko zakwitną kaczeńce

Łąka strojna zawita w południe

Będą tańce i muszek i trzmieli

Tańczą cienie i drzew i latarni

A biedronki w orkiestrze z kropkami

Psy w zachwycie z bukietami błądzą

I zaczyna się z deszczem zabawa

Chmury w kroplach fryzury swe gładzą

Niech no tylko zakwitną kaczeńce

My zaczniemy oddychać radośniej

I do lata będziemy wydzwaniać

Serce tęskni do kwietnych przekonań

Zabłąkany powraca wodzirej

Okno staje się rajem dla oczu

Tu sikorki w tanecznym pokazie

A jemioły zielono pęcznieją

Niech no tylko zakwitną kaczeńce

Czapkę zdejmę i płaszcz zimowaty

I do słońca modlitwy zaniosę

Dni zaczynam kolorowym błyskiem

Czerwonawe niebieskie zielone

Wiatr mój wieje znad rzeki prześwistem

Kot na górce wypatruje łupu

I już bajka w rzeczywistości

Idę sobie i śpiewam i śpiewam

Niech no tylko zakwitną kaczeńce

Ty z uśmiechem pozwalasz na te moje swawolne dziwności

Ryszard Jaśniewicz


Bratek

Trochę bezczelny lecz z chłopackim wdziękiem

Z podsiniaczonym okiem a może marzącym

Ciągle chce mówić jakby wiedział o czymś

A człowiek chce go po prostu pogładzić

I zdjąć tęsknoty ten płaszcz zadumany


Tulipan

Waleczny rycerz, szlachetny kochanek

Swój kielich daje w ręce ukochanej

I obezwładnia beznamiętnym szałem

A tylko obraz zostaje na ścianie


Narcyz

W nim taniec zapisany, szał i obietnica

I zapatrzenie przed zawirowaniem

I zamyślenie i spokojna wiara

Że baletnice wkładają w nas tchnienie

Ryszard Jaśniewicz


On

w białym półświcie
podał rękę

zacząłem się wydrapywać

Patrzył na mnie

z tą powagą

która zamienia się w uśmiech

Jeszcze trochę

a zaczęły się ciągnąć
zielone łąki

na których rodziły się
kolorowe kwiaty i słowa

Ktoś powiedział: Daj znak!

Na zegarze zobaczyłem goniące siebie wskazówki

On zaczął się oddalać

I tylko poznałem

Jego biały cień

Ryszard Jaśniewicz

Po operacji serca, 19 stycznia 2007


Rzeka czeka

Rzeka czeka i fale wygładza

Błękitnieje i blaskiem rozjaśnia

Jak królowa koronę przymierza

Wszystkie ryby zmieniają sukienki

I serdecznie witają się z deszczem

A strumyki wywijają tańce

A więc łodzie szykujcie, panowie

Kajakami na krańce do morza

Białe żagle nie samotne wcale

Złote plaże przypieką zachwycą

Słońce kąpie się i promienieje także

Rzeka patrzy radośnie i płynie

Ana plaży słychać toasty

Biali, żółci i także ci w paski

Pluskiem sygnał do startu, do zmagań

Już się rodzą miłości igraszki

Ryszard Jaśniewicz


WIELKA WOJNA CZEREŚNIANA

Autor: To największa z największych wojen tego wieku.

Chciałbym to opowiedzieć najzwyklej, najprościej

Lecz sprawy się toczyły gwałtownie, człowieku

Truskawki z czereśniami połamały kości

Truskawki: I co wy tu robicie biedne, pozrywane

Wstyd, żeby tak wisieć, jak wisielcy jacyś

Czereśnie: I mówią to biedaki w ziemi pochowane

Donoszone zwyczajnie, na zwyczajnej tacy

Truskawki: Czereśnie to, od wieków, jest plebs owocowy

Sadzone na rozdrożach albo w kątach jakich

Czereśnie: Wy macie kołnierzyki, a nie macie głowy

Nie potrzeba nam w sadzie elegantów takich!

Truskawki: W sadzie! W sadzie? Nie macie pojęcia

Do elity to trzeba należeć

Czereśnie: Lecz nie trzeba takiego nadęcia

Wy zwyczajnie to możecie leżeć!

Truskawki: A więc wojna! Do szturmu, armio truskawkowa!

Zaraz się zaczerwieni ten ogromny stół!

Czereśnie: Baczność! Patriotów gromado czereśniowa!

Pestkami my strzelamy, nie w górę, a w dół!

Truskawki: Nas nigdy nie dorwiecie! Bo strzelamy celnie!

Czereśnie: W walce z nami zgnijecie, My walczymy dzielnie!

Truskawki: Wojna po naszej stronie! Jesteśmy słodyczą!

Czereśnie: Wy jesteście w ogonie! Z nami ludzie się liczą!

Autor: Jakby tu to dokończyć? Fakt, jestem w kłopocie

Bo truskawki, czereśnie, już zjadłem w kompocie.

Ryszard Jaśniewicz

Czekających na szóstkę

Raczej mała, o nieokreślonym kolorze włosów

Raczej czarna

Płaszczyk trochę wytarty

Trochę zielonkawy

Nie mogłem dopatrzeć się twarzy

Zasłaniał duży kapelusz, jak kontrabas

I dopiero, kiedy nadjechał tramwaj, szóstka

Ruszyła

I wtedy

Oczy!

Ech ta wiosna!

Ryszard Jaśniewicz


Z cyklu „Sztuka Jedzenia”

To było rano, może wieczorem

Świece i sztućce, obrazu blask

I gdy do stołu z żoną siadamy

W pokoju stoi gromada gwiazd

Wszyscy znajomi, role z teatru

Szał myśli wielkiej, witam was

Wiem, co podamy, płomień i żar

Romantyzm witam, myśli w cwał

Nad głową niebo, w sercu ogień

Carów obalać, narodom żyć

Jedzeniem dusza, marzenie, wiara

Ludom natchnienie, wyczekiwanie

A na to Kordian: Bigosu daj!

Jeść trzeba, bracie, by w górę wejść

Kordian, ty płatki duszy jadłeś

Stary, nie główkuj, schabowy rzuć

Gustaw, ty spory z Bogiem wiodłeś

Golonkę podaj, trzeba jeść

Ty, Samuelu, myślą żyjesz

Myślą, lecz udziec poda kmieć

Odys, widziadło, syren gwizd

Arnaki podaj, zalotniku

W was bohaterstwa jest bez liku, uniesień waszych płynie rzeka

Lecz świeca nagle spada z trzaskiem, a żona mówi: Kotlet czeka!

Nie, nie żoneczko, daj mi gwiazdkę, pozwól smakować płatek róży

I krople deszczu pić po burzy, bo ja ostatni już Romantyk

Szczypta obłoków mnie rozmarza

A żona dzwoni po lekarza!

Ryszard Jaśniewicz


Jesień aktora

Zapatrzyłem się w krzak jarzębiny

Jesień na nim wycina kształty

A ja chciałbym zostawić z lata

Tej czerwieni burzliwe rauty

Chciałbym jeszcze z jesienią zatańczyć

Krokiem pełnych radosnych zmagań

I o rudych zaśpiewać liściach

A tu zjawia się deszczu plaga

I już jesień zasiada na tronie

piękna jest i bardzo wyniosła

drzew gałęzie gną się i prężą

Jesień zimnem poranków wyniosła

ale we mnie jest siła jesieni

Ja jesienią kochałem i kocham

gwiazdozbiory ja zbieram jak kwiaty

Zaczynałem grę życia i grałem.

Ryszard Jaśniewicz


Aleja Przyjaciół Iwaszkiewicza

Powód zadumy

Przede mną pelargonie, żółtawa śliwa

I ogromne wierzby

Aleja wspomnień

Za oknem na każdej gałęzi, na liściu

Oni

Uśmiechają się do mnie

Rozmawiają, zadają pytania

Cieszą się, czasami denerwują

Pamiętają o wszystkim

Moje sprawy, nasze życie

Jesteśmy razem

To takie proste

Wystarczy spojrzeć w słońce

Tam widać Aleje Białych Brzóz

Prowadzące do naszego życia

Drzwi otwierają się

I oto zaczyna się normalny dzień

Z prysznicem, herbatą i nieprzeczytaną gazetą

Za chwilę wejdzie sprzedawca gęsi

Wraz z otwierającymi się drzwiami wpada wiatr

To nie tak miało być

Spadają

Radości i troski tamtych dni

14.11.2016

Ryszard Jaśniewicz


Don Juan

Zachwycałem się całując dziewczyny!

Byłem nim! czułem go!

Cała radość, Don Juan… dzięki Niemu

wybierałem co wieczór

dzieliłem, mnożyłem

żyłem, tylko że ja byłem

prawdziwy

a on grał

kobiety były jego towarzyszem

a dla mnie były boginiami

Oddawałem im siebie

a on oddawał krótki czas

Bo obłuda jest zawsze w modzie

Dlatego dobrze, że to była tylko rola

20 XI 2005

Ryszard Jaśniewicz


Teatr

Teatr to zwierciadło

Które skupiać ma i kondensować

Promienie barw

Błysk przeobrażać w światło

Światło w płomień

Płomień w rewolucję

Gongu

Kurtyny

Reflektorów

Aktorskich zmagań

I oklasków

Na które wszyscy

Czekają

Bo to jest złotem teatru

Ryszard Jaśniewicz


(…) Gram, bo jestem aktorem
A ze sceny zejdę dopiero wtedy
Gdy na Najwyższej Scenie
Będą potrzebowali
Don Juana Samuela
Edypa Odysa Króla
Wariata.

Ryszard Jaśniewicz

Jasniewicz wj-14

Po koncercie „O bałtyckiej syrenie” w kościele św. Jana Bosco w Oruni. Wskrzeszenie Konstancji

Konstancja2Koncert i wykład „O bałtyckiej syrenie”, poświęcony Konstancji Czirenberg, wybitnej gdańskiej śpiewaczce i instrumentalistce, żyjącej w I połowie XVII wieku, odbył się 18 czerwca 2021 roku, w kościele św. Jana Bosco w Oruni. Publiczność wysłuchała utworów zaczerpniętych z – dedykowanego artystce – mediolańskiego zbioru Flores Praestantissimorum Virorum.

Było to nie tylko g d a ń s k i e , ale i  ś w i a t o w e  p r a w y k o n a n i e programu, złożonego z wybranych kompozycji zbioru, od czasu, kiedy żyła bohaterka wieczoru.

Z Gdańska i innych ośrodków

Duch Konstancji Czirenberg, słynącej z talentu urody, skromności i wdzięku, unosił się w przestrzeni oruńskiej świątyni. Publiczność przyjęła koncert z aplauzem. Muzyczny kunszt wykonawców, oryginalność kompozycji, pozostaną w pamięci świadków wydarzenia na długo. W planach jest przygotowanie i wykonanie koncertowe kolejnych utworów ze zbioru Flores Praestantissimorum Virorum oraz realizacja nagrań płytowych.

Wieczór – w ramach Akademii Gdańska – przygotowała Fundacja Horyzonty Sztuki, we współpracy z Instytutem Kultury Miejskiej oraz Parafią Św. Jana Bosko. Przedsięwzięcie współfinansowane było ze środków Miasta Gdańska. Zarejestrowany koncert można obejrzeć i wysłuchać na kanale Youtube Instytutu Kultury Miejskiej.

Wystąpili artyści, specjalizujący się w wykonawstwie muzyki dawnej: Dagmara Barna – Kosowicz, Anna Zawisza (sopran), Katarzyna Olszewska, Victoria Melik (skrzypce), Katarzyna Czubek, Marcin Skotnicki (flet prosty), Danuta Zawada (altówka), Anna Jankowska (wiolonczela), Anna Wiktoria Swoboda (teorba) oraz Agnieszka Wesołowska (klawesyn).

Sylwetkę Konstancji Czirenberg na tle siedemnastowiecznego Gdańska przybliżył gościom prof. Andrzej Januszajtis. 

4.prof.A.Januszajtis

Sylwetkę Konstancji Czirenberg na tle siedemnastowiecznego Gdańska przybliżył gościom prof. Andrzej Januszajtis. Kościół św. Jana Bosco w Oruni. 18 czerwca 2021 rok. Fot. Bartosz Bańka. Materiały promocyjne Instytutu Kultury Miejskie

Jak doszło do przygotowania niecodziennego wieczoru? Kim są młodzi, wspaniali, muzycy z Gdańska i innych ośrodków w Polsce, którym niezapomnianego wieczoru udało się wskrzesić postać cudownej, gdańskiej artystki i muzykę czasów jej współczesnych? Po koncercie rozmawiałam z artystami muzykami Katarzyną Czubek i Anną Jankowską, wykonawcami i organizatorami oruńskiego koncertu, działającymi w Fundacji Horyzonty Sztuki. Obie urodziły się w Gdańsku. Ich fascynacja muzyką dawną zrodziła się w dzieciństwie, w Zespole Muzyki Dawnej Bianco Fiore Magdaleny Warżawy w Pałacu Młodzieży im. Obrońców Poczty Polskiej w Gdańsku. Dziś Magdalena Warżawa prowadzi w tym samym miejscu Konsort Fletów Prostych oraz Pracownię Muzyki Dawnej i zaraża muzyką dawną kolejne roczniki dzieci i młodzieży.

Różnorodne perełki

– Regularnie przeglądam różne źródła w tym strony internetowe w poszukiwaniu utworów, także bohaterów umiłowanych mi miast, a Gdańsk jest takim miastem – powiedziała Katarzyna Czubek. – Wszystko zaczęło się od pana Andrzeja Januszajtisa, który napisał wiele artykułów na temat Konstancji Czirenberg. I tak, krok po kroczku, dotarłam do zbioru utworów kompozytorów mediolańskich, opracowanego przez Filipa Lomatio, dedykowanego Konstancji Czirenberg. Jednak nie od razu do całego. Biblioteka Uniwersytetu w Rochester udostępniła tylko trzy księgi z zapisem trzech głosów – sopranowego, altowego i basowego. W tym okresie utwory nie były notowane w partyturach, tylko w pojedynczych głosach.

– Brakowało nam zapisu głosu tenorowego – kontynuowała Katarzyna Czubek. – Szukałam dalej, sięgając do strony RISM, międzynarodowego inwentarza źródeł muzycznych informującej o tym, gdzie przechowywane są manuskrypty i starodruki z całego świata. I okazało się, że czwarta księga z głosem tenorowym znajduje się we włoskiej Bibliotece Malatestiana w Cesenie. Otrzymałam skany manuskryptów. Później był proces ich przepisywania na komputerze, są do tego coraz lepsze programy, co zajęło nam sporo czasu. Na koncert w Oruni przygotowaliśmy część utworów z tego zbioru – na dwa żeńskie głosy, basso continuo oraz kompozycje instrumentalne. Jest ich w sumie trzydzieści sześć, są jeszcze utwory przeznaczone na kwartet wokalny, a także inne kombinacje.

– Co państwa zafascynowało w kompozycjach zawartych w zbiorze?

– Zostały napisane przez kompozytorów pracujących w jednym mieście, Mediolanie, ale każdy jest inny, każdy w sobie ma coś niesamowitego. I tak kwartet Frisssoni’ego brzmi bardzo konsortowo, jakby był napisany na jednorodne instrumenty, z kolei kwartet Cimy jest mocno awangardowy, ewidentnie pisany w stylu seconda prattica. Urzekło mnie w zbiorze to, że zawiera tak różnorodne perełki, że nie ma w nim jednolitej stylistyki i myśli.

– Czym kierowaliście się państwo wybierając na koncert te, a nie inne utwory?

– Ponieważ na ich wykonanie mamy bardzo dobry skład. – kontynuowała Katarzyna Czubek. – Wystąpiły dwie wspaniałe sopranistki, które nigdy ze sobą nie śpiewały, a jak się spotkały, zaśpiewały tak, jakby współpracowały od lat. Budując program, zwracaliśmy także uwagę na wartość artystyczną kompozycji.

W jaki sposób udało się państwu pozyskać tak znakomitych, młodych muzyków nie tylko z Gdańska, ale i z różnych ośrodków w Polsce, i jak przygotowywaliście się do koncertu?

– Zależało nam na tym, żeby wskazać środowisko skupione wokół muzyki dawnej nie tylko z Gdańska, ale także z Gdańskiem związane, oraz zaprosiliśmy wykonawców z Polski, którym bliskie jest wykonawstwo XVII wiecznej muzyki włoskiej – wyjaśnia Anna Jankowska. – Przygotowywaliśmy się indywidualnie. Trzy dni przed koncertem spotkaliśmy się w Gdańsku i rozpoczęliśmy próby. I się udało, ponieważ wytworzyła się swego rodzaju chemia między artystami. Niektórzy z wykonawców po raz pierwszy grali razem. Bardzo nas to cieszy – do dziś otrzymuję telefony, maile od wykonawców, którzy wspominają jakie to było fantastyczne. Z pewnością duży wpływ na atmosferę pracy i finalny rezultat miała atrakcyjność wykonywanego repertuaru. Cały czas żyjemy tym koncertem. Nie tak dawno jak wczoraj rozmawiałam z Victorią Melik – skrzypaczką barokową, która powiedziała: „Ania, rozesłałam link z nagraniem „O bałtyckiej syrenie”, i tak wiele osób nas słucha, nie tylko w Polsce, na świecie!” Z radością stwierdzamy, że z dnia na dzień rosną statystyki tak zwanej oglądalności programu. Mieliśmy to szczęście, że wsparł nas Instytut Kultury Miejskiej, dzięki czemu udało się uwiecznić koncert. Ale to jest dopiero pierwszy krok.

– Jakie są dalsze państwa zamierzenia?

– Chcielibyśmy, żeby koncert nie był jednorazowy, zamierzamy go wykonać w innych miejscach – kontynuuje Anna Jankowska. – Są duże szanse, że jeszcze zabrzmi. Natomiast kolejnym krokiem będzie staranie się o uzyskanie funduszy na dokonanie nagrania płytowego. Pod koniec roku zamierzamy aplikować o granty na ten cel do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Planujemy również poszerzyć skład wokalny o kolejne głosy i wykonać pozostałe kompozycje z tego zbioru.

Z entuzjazmem i miłością do muzyki

– Fundacja Horyzonty Sztuki powstała ponad dziesięć lat temu, stworzyła ją i prowadziła z dobrymi rezultatami, artystka plastyk, instruktor w Pałacu Młodzieży, nieżyjąca już, pani Iwona Głogowska – Gieszcz, z którą miała zajęcia moja córka – wyjaśnia Anna Jankowska. – Nawiązałyśmy porozumienie. Na jej prośbę przejęłam Fundację, pracowałyśmy razem, ona w dziedzinie plastyki, ja w obszarze muzyki dawnej. Obecnie koncentrujemy się na muzyce dawnej, która nam, muzykom, specjalizującym się w wykonawstwie tego rodzaju repertuaru, jest najbliższa. Można więc powiedzieć, że to Fundacja przyszła do nas, nie musieliśmy jej zakładać.

– Kilka lat temu w naszych młodzieńczych głowach, a właściwie w głowie Kasi Czubek zrodził się festiwal Młoda Muzyka Dawna – kontynuuje Anna Jankowska. – Na początku działałyśmy, można powiedzieć, chałupniczo – organizowałyśmy koncerty w kościołach gminy Kolbudy, które nie odbywały się cyklicznie.

– Od 2018 jest to festiwal doroczny, którego głównym zadaniem jest popularyzacja muzyki dawnej w wykonaniu młodych artystów w świeży sposób, z entuzjazmem i miłością do muzyki – mówi Katarzyna Czubek. – Prezentujemy nowy, wciąż odkrywany repertuar, z wykorzystaniem nowych praktyk wykonawczych. Artystów wybieramy w dwojaki sposób – część zespołów zapraszamy, natomiast wykonawców jednego z koncertów wybieramy w drodze otwartego naboru – Open Call. W lipcu przystąpimy do naboru uczestników do tegorocznego festiwalu Młoda Muzyka Dawna, który odbywać się będzie w dniach od 9 do 12 września. Koncerty i inne działania organizujemy w Łapinie, Pręgowie, Kolbudach, Marszewskiej Górze i Babidole.

– Wybierając zespół w drodze otwartego naboru dajemy mu możliwość odbycia artystycznej rezydencji, to oznacza, że laureaci wystąpią nie tylko podczas festiwalu Młoda Muzyka Dawna, ale także, dzięki współpracy z Michałem Orzechowskim, zagrają w Kinie Pomorzanin w Bydgoszczy – dodała Katarzyna Czubek. – Nawiązujemy kolejne kontakty, żeby formuła się rozwinęła i wykonawcy mogli odwiedzić więcej miejsc, także za granicą.

– Poprzednie festiwale Młoda Muzyka Dawna odbywały się na przełomie czerwca i lipca, tegoroczny przesunęliśmy na wrzesień z uwagi na późniejsze rozstrzygnięcie konkursów grantowych – informuje Anna Jankowska. – w tym roku mamy przydzielone dotacje z trzech różnych źródeł na realizację tego przedsięwzięcia, co bardzo nas cieszy. Oznacza to, że idea festiwalu została nie tylko zauważona ale i doceniona.

– Oprócz koncertów, naszych słuchaczy zaprosimy do udziału w warsztatach rodzinnych muzyki kaszubskiej oraz na tradycyjną potańcówkę – kontynuuje Anna Jankowska. – zabrzmi więc nie tylko muzyka dworska, „z wyższych sfer”, ale też muzyka karczemna, ludowa, stąd też odniesienia do lokalnej tradycji ludowej. Nasza publiczność bardzo sobie ceni otwartą, luźną formę potańcówki.

– Aktywizacja lokalnej społeczności, mieszkańców Kolbud i okolic, jest bardzo ważnym aspektem naszego działania – kontynuuje Anna Jankowska. – Obserwujemy, że z roku na rok przynosi to coraz lepsze efekty. Mamy już stałą publiczność, a wraz z każdą kolejną edycją to grono odbiorców się poszerza i zyskujemy kolejnych melomanów, którzy wyczekują – ku naszej radości – na nowe, adresowane do nich, propozycje kulturalne.

– Serdecznie zapraszamy do udziału w tegorocznym, wrześniowym festiwalu Młoda Muzyka Dawna – powiedziały na zakończenie rozmowy Katarzyna Czubek i Anna Jankowska.

Katarzyna Korczak

Konstancja3

Od lewej: Katarzyna Olszewska, Danuta Zawada, Anna Jankowska, Anna Wiktoria Swoboda, Victoria Melik. Kościół św. Jana Bosco w Oruni. 18 czerwca 2021 rok Fot. Bartosz Bańka. Materiały promocyjne Instytutu Kultury Miejskiej

Konstancja2

Od lewej: Anna Zawisza, Anna Jankowska, Agnieszka Wesołowska, Anna Wiktoria Swoboda, Dagmara Barna –Kosowicz. Kościół św. Jana Bosco w Oruni. 18 czerwca 2021 rok Fot. Bartosz Bańka. Materiały promocyjne Instytutu Kultury Miejskiej

Konstancja1

Od lewej: Katarzyna Olszewska, Victoria Melik, Anna Jankowska, Agnieszka Wesołowska, Anna Wiktoria Swoboda, Marcin Skotnicki, Katarzyna Czubek podczas koncertu „O bałtyckiej syrenie”. Kościół św. Jana Bosco w Oruni. 18 czerwca 2021 rok Fot. Bartosz Bańka. Materiały promocyjne Instytutu Kultury Miejskiej

 

Anna Jankowska (wiolonczela barokowa)

W roku 2009 uzyskała tytuł magistra sztuki Akademii Muzycznej im. Stanisława Moniuszki w klasie wiolonczeli prof. Tadeusza Samerka. Swą edukację muzyczną kontynuowała w Królewskim Konserwatorium w Hadze (NL) na wydziale muzyki dawnej, doskonaląc swe umiejętności w grze na instrumentach historycznych: wiolonczeli barokowej, violi da gamba, a także uczęszczając do klasy śpiewu historycznego. Dzięki wsparciu Prezydenta Miasta Gdańska, w ramach stypendium Młody Gdańszczanin, odbyła również studia i staż zawodowy w Jeaun Orchestre de l’Abbaye/Poitiers University we Francji. Anna Jankowska miała zaszczyt kształcić się i koncertować pod okiem wielu znakomitych artystów, takich jak: Jaap ter Linden, Philippe Herreweghe, Wieland Kuijken, Andrew Parrott, Hidemi Suzuki, Lucia Swarts i wielu innych.

W roku 2015 jej wieloletnie osiągnięcia artystyczne zostały docenione przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, które przyznało jej stypendium Młoda Polska. Oprócz działalności artystycznej, Anna Jankowska zajmuje się również pracą na rzecz kultury, przekuwającego swoje zamiłowanie do sztuki w działanie. Jako pracownik Instytutu Kultury Miejskiej współtworzy projekty kulturalne i animacyjne. Czynnie działa na płaszczyźnie organizacji pozarządowych (Fundacja Horyzonty Sztuki, Gdańska Fundacja Innowacji Społecznych) czy też zasiadając w Radzie Dzielnicy Orunia – Św. Wojciech – Lipce.

Katarzyna Czubek (flety proste oraz oboje historyczne)

Jest asystentem klasy fletu prostego prof. Erika Bosgraafa w Akademii Muzycznej w Krakowie. Ukończyła studia pod kierunkiem Jorge Isaaca w Conservatorium van Amsterdam oraz prof. Petera Holstlaga w Akademii Muzycznej w Krakowie. Studiowała obój historyczny w Conservatorium di Verona u prof. Paolo Grazziego oraz w Akademii Muzycznej we Wrocławiu u Magdaleny Karolak. Jest pomysłodawcą festiwalu Młoda Muzyka Dawna, który współorganizuje wraz Anną Jankowską. Współpracuje z cenionymi zespołami i orkiestrami specjalizującymi się w wykonawstwie repertuaru historycznego: Les Ambassaduers (A. Kossenko), Capella Cracoviensis (J. T. Adamus), Arte dei Suonatori (A. Goliński), Cappella Neapolitana (A. Florio). Zrealizowała nagrania dla wytwórni płytowych: DUX, Deutsche Harmonia Mundi oraz MDG Scene. Została wyróżniona stypendiami oraz nagrodami Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Miasta Gdańska oraz Wójta Gminy Kolbudy.

 


“Tekst wydrukowany był w Nr 6 (191) czerwiec 2017”

Niezwykle utalentowana i wszechstronnie wykształcona

Konstancja z Czirenbergów Kerschensteinowa

Kto zobaczył tę Konstancję Czirenberg, ten dzień ów spędził w sposób najszczęśliwszy.” – zanotował 23 lutego 1636 r. w swoim dzienniku bawiący wówczas w Gdańsku sekretarz posła francuskiego Charles Ogier. Kim była dama, którą tak wychwalał?

Urodziła się 6 października 1605 roku jako córka ławnika (od 1603 r.), późniejszego burmistrza (od 1630 r.) Jana Czirenberga (1574-1642) i jego żony – od 1600 r. – Anny Kerl (1582-1638).

PRO INVIDIA – dla zazdrości!

Konstancja wychowywała się w kamieniczce Zierenbergów – Frederów (Długa 29), którą jej matka odziedziczyła po swoim ojcu. Ok. roku 1620 powstała dzisiejsza fasada, domniemane dzieło Abrahama van den Blocke, z poziomym attykowym zwieńczeniem. Medaliony z głowami cezarów dłuta Piotra Ringeringa i kartusz z herbem Frederów są dodatkiem późniejszym (1647 r.). Attyka stanowi zarazem balustradę tarasu przed cofniętym szczytem. Inskrypcja wyjaśnia, w jakim celu wzniesiono tak bogaty dom: PRO INVIDIA – dla zazdrości!

Nie wiemy, gdzie i jakie przedstawicielka jednej z najznakomitszych gdańskich rodzin pobierała nauki, ale jedno jest pewne: była niezwykle utalentowana i wszechstronnie wykształcona. Opanowała co najmniej pięć języków: niemiecki, polski, łacinę, francuski i włoski, być może także szwedzki, o czym świadczy fragment dziennika Ogiera z 3 II 1636: „Była dla najdostojniejszego posła lektorką i tłumaczką listu, który do niego napisała królowa Szwecji.”

W roku 1628 Konstancja wyszła za mąż za starszego o 23 lata ławnika (od 1617 r.) Zygmunta Kerschensteina (1582-1644) z rodu szlacheckiego, znanego także w Prusach Książęcych i na Litwie, gdzie doszli do wysokich godności (Kirszenstein). Dwukrotny wdowiec miał już pięcioro dzieci w wieku od 5 do 14 lat. W roku 1636 został rajcą, w rok później sędzią, w 1641 (na rok) królewskim burgrabią. W czasie pobytu Ogiera (1635-36 r.) nękały go choroby, m.in. podagra (dna moczanowa): „(28 II 1636) Odwiedziłem niezrównaną Konstancję, która siedziała przy mężu, bo niedomagając leżał w łożu. Miłości małżeńskiej ona jest wzorem, czy raczej samym jej bóstwem opiekuńczym.”

Córka Konstancja w muzyce ukształcona do podziwu

W małżeństwie z Kerszchensteinem urodziła troje dzieci: Ludwika (1629-81), Konstancję (1631-52) i Annęa (1633-44), z których przeżył ją tylko Ludwik. Ona sama zmarła w czasie epidemii 17 stycznia 1653 r. Pochowano ją u boku męża i jego poprzednich żon w kościele Mariackim, pod płytą nr 310, w południowej nawie blisko południowo wschodniego filaru skrzyżowania naw.

Najlepiej można ją poznać z zapisów Ogiera. Oto ich wybór, (w tłumaczeniu z łaciny Edwina Jędrkiewicza), z pominięciem już cytowanych:

16 XI 1635: „Najdostojniejszy poseł odwiedził burmistrza Czirenberga i słuchał śpiewu i gry na organach Konstancji, jego córki. Najpiękniejsza to w całym mieście niewiasta i choć we wszystkich sztukach, które niewiastę zdobią ukształcona, w muzyce przecież ukształcona do podziwu. Głos posiada piękny niezwykle i śpiewa italską manierą, ponieważ ta jedynie w Polsce i Niemczech jest znana. Kiedy sława jej doszła do Italii, znamienici muzycy mediolańscy uznali ją za godną tego, by jej poświęcić księgę, zatytułowaną „Kwiaty najświetniejszych mężów (rozumie się to o muzykach) uszczknięte przez Filipa Lomatio”. Na czele zasię tej księgi umieścili wielce wytworny list do Konstancji Czirenberg. Niejaki Naeran, który był w Gdańsku (w 1631), a teraz przeniósł się do Belgii, napisał na jej chwałę najmilsze elegie. Lepszych przynajmniej nie czytałem we wszystkich tych północnych krajach.

Śpiewał wobec niej nasz Varennes [członek delegacji francuskiej]: wielce chwaliła jego modulowanie i manierę śpiewania i przyznała, że nigdy nie słyszała nikogo śpiewającego po francusku. Przecież odważyła się w naszej obecności zaśpiewać pieśń francuską, którą śpiewała jednak swoją italską manierą. Prosiła potem Varennesa, by ją pouczył i zaśpiewała z nim razem. W zwyczajnej swej ogładzie chwalił poseł bez miary cnoty tej tak bardzo ukształconej niewiasty, a zwłaszcza jej skromność, nie ową pospolitą i służalczą, lecz tę, którą trąci zacne, wrodzone pochodzenie.”

Przepaski, rękawice tkała i haftem zdobiła

7 III 1636: „Sam najdostojniejszy poseł odwiedził Konstancję, która jego i nas najrozkoszniej zabawiała rozmową, śpiewem, grą i objaśnianiem obrazów, które sama rysowała.”

11 IV 1636: „Całe popołudnie przepędziłem z jejmość Konstancją, która jak zwyczajnie, siedziała przy chorym mężu i podczas gdy on mi rzeczy opowiadał, na poznanie zasługujące, ona rozkładała przede mną swe niewieście ozdoby, jako to łańcuchy, naramiennice, diademy i mnóstwo białych (…) pereł i pouczała mnie o rozmaitych strojach narodu swojego i polskiego. Kiedy mi zaś przed oczy położyła przepaski, rękawice, pasy i inne tego rodzaju, które sama tkała i haftem zdobiła, tom już myślał, żem na samą natknął się Palladę.”

29 IV 1636: „Najdostojniejszy poseł odwiedził jejmość Konstancję, której hafty oglądał i podziwiał – tak bardzo widoczne są świetne jej zdolności także w pracy jej rąk, nie tylko w pracy głowy czy w mowie.”

17 V 1636: „A cóż mówić o niezrównanej Konstancji, którą dla jej uroku i wieku do młódek ciągle zaliczam, chociaż poradzi ona i rozmowie z królami i senatorami? Czyż ona nie wchłania wszystkiego, co albo widzi, albo słyszy? (…) Zdumiewałem się niedawno, jak to – kiedy jej przyniesiono róg myśliwski – bez zmieszania go pochwyciła i na nim zatrąbiła, za nic sobie mając skrupuły starożytnej Pallady, która piszczałkę wrzuciła do rzeki!”

Tysiące ptaków ją obstąpiło

21 V 1636: „Do leżącego poza przedmieściem Szkoty (w parku oruńskim) dworku burmistrza Czirenberga wybrał się poseł na wycieczkę wraz z burmistrzem. Przybyła tam i niezrównana Konstancja, która ze skowronkami cały dzień szła w zawody. Z dobrodziejstwa przymilającej się wkoło natury miejsce to wielce jest rozkoszne, a rozkoszniejsza o wiele jeszcze rozmowa z Konstancją i widok jej, od sztuczności wszelkiej wolnej i udawania. (…) Patrząc na samca pawia, tak wspaniałą i powłóczystą szatą z piór się pyszniącego i z niej radego, i o tym myśląc, iż wśród zwierząt często samce od samic są piękniejsze, powiadam do Konstancji: – Jakże to dobrze i łaskawie postąpiła wobec was sama natura czyniąc was piękniejszymi od mężczyzn, choć widzimy, że u zwierząt rzecz się z tym ma inaczej. – A przecież – odpowiedziała – o ileż nas przewyższacie wy mężczyźni, których, ponad miarę nam udzieloną, hojnie obdarzyła geniuszem i mądrością! (…) …w owym ogrodzie butle wina węgierskiego, hiszpańskiego, francuskiego i reńskiego wszędzie szeroko się rozkładały wraz z nami, bośmy na trawie leżeli miękcej i przyjemniej niż na jedwabnych poduszkach; wśród tego śpiewałem nasze spod bachusowego znaku piosenki, których chciwie słuchała Konstancja i które łączyła i upiększała swoimi, bardziej uczonymi, których się od naszego Varennesa była nauczyła. Po polsku, po niemiecku nie śpiewała niczego. Tysiące ptaków tymczasem ją obstąpiło. Łabędzie wyciągnęły długie szyje i nastawiły uszu, oba pawie pychę wszelką odłożywszy do niej niby swojej Junony podeszły. Nie starczyło na owe najniewinniejsze rozkosze dnia – jak on tam długi o tej porze roku w tych północnych stronach – i dopiero zbliżanie się nocy odwołało nas do miasta.”

Chciałoby się żyć w tamtym czasie

Jakaż to piękna relacja! Chciałoby się żyć w tamtym czasie, by móc poznać ową Konstancję, zobaczyć jak wyglądała i posłuchać jej śpiewu. Nie zachował się żaden jej portret, więc te opisy muszą nam wystarczyć.

Na koniec przytoczę jeszcze fragmenty owych mediolańskich „dedykacji dla Konstancji we własnym tłumaczeniu. Na początek nagłówek: „Kwiaty najznakomitszych mężów, zebrane przez Filipa Lomazziego, księgarza, do Spiewania na jeden, dwa, trzy i cztery głosy, do których dodana msza, Magnificat, tudzież dwie kancjony, jak mówią alla Francese (na francuską modłę) z dwoma, trzema i czterema instrumentami, następnie partita na organy, niedawno na widok publiczny wydane, dla najsławniejszej Konstancji Czirenberg z Gdańska, w Mediolanie, czcionkami tegoż Lomazziego, roku 1626.” Dalej następują dedykacje. „Prezbiter” Wawrzyniec Frisso poświęcił jej sześciowiersz:

Pytasz czemu Konstancję otacza wieku chwała?

Ona wśród Muz największa, jak też największa z Charyt,

Góruje nad mężami, bogom zamyka usta.

Mową, wiernością, głosem, niezwykłym wdziękiem swoim

Sprawia, że Gdańsk ją sławi, uwielbia Polska cała.

Tak tylko śmiertelnicy nad bogów wznieść się mogą.”

Franciszek Bamphi dodał dwuwiersz:

Powiem to bez wahania: przez słodycz, śpiew i stałość

jest ona jako Febe, co serca nam porywa.”

Władysław Waza przekazał swój zachwyt mediolańczykom

Z obszernej dedykacji inicjatora i wydawcy tych „Kwiatów” Filipa Lomazziego, niech wystarczy ten piękny fragment:

Nie mogła cnót Twoich chwała w granicach Polski, choćby największych się pomieścić, tu tedy wraz ze sławą i najwierniejszą imienia Twego rekomendacją do Włoch, do Mediolanu dotarła. I tak oświeciła, że tak jak do wszystkich oczu dotarła, tyleż przyjaznych promieni wywołała i szacunek i miłość dla Ciebie umocniła. (…) Jesteś heroiną, w której wszystkie Charyty (greckie boginie wdzięku) mają mieszkanie, kształtami Helenę, obyczajami Penelopę, umysłem Palladę, głosem i wdziękiem Dianę, śpiewem nową na Parnasie muzę Kaliopę, języków znajomością, nauk wszelkich opanowaniem i wiedzą współczesnych przewyższasz. Lecz tym, co wszystkich do uwielbienia porywa, jest to, co przynosi sława Twej niesłychanej, wręcz niewiarygodnej chwały w sztuce muzyki. Że najbieglejsze masz ręce, najzręczniejsze palce do grania, słowicze gardło do śpiewu, tak że w śpiewie z najznamienitszymi Niezwyciężonego Króla Polski i Szwecji artystami i mistrzami jego dworu, co sam Książę z zachwytem osądził, nie wahasz się współzawodniczyć.”

Dalej następuje 36 utworów, napisanych dla niej przez 24 mediolańskich muzyków. Jakimi drogami dotarła do Mediolanu sława Konstancji, która o ile wiemy nigdy tam nie była? Według Katarzyny Grochowskiej, autorki nagrodzonego w 2002 r. eseju „From Milan to Gdańsk” przyczynił się do tego ów Książę z dedykacji Lomazzia – królewicz Władysław Waza, który odwiedził tuż przedtem Mediolan. Będąc wcześniej (w 1623 r.) w Gdańsku ze swoim ojcem Zygmuntem III dał się porwać urokiem i talentami niepospolitej gdańszczanki i przekazał swój zachwyt mediolańczykom. Sądzę jednak, że musieli ją słyszeć osobiście. Gdzie i kiedy – pozostaje zagadką.

Andrzej Januszajtis

1. Dom Czirenbergów-Frederów (w środku) przed rozbiórką przedprozy

Dom Czirenbergów-Frederów (w środku) przed rozbiórką przedproży

2. Kwiaty najznamienitszych mężów dedykowane Konstancji

Kwiaty najznamienitszych mężów dedykowane Konstancji.

 

„Bazuna” zaprasza

BAZUNA-2020-fot_Janusz-Wikowski-A31_0329Rozpoczął się 49. Ogólnopolski Turystyczny Przegląd Piosenki Studenckiej „Bazuna” w (koncerty 2 do 4 lipca 2021 r.) w Gdańsku, w formule on-line: BAZUNA NA DRUTACH v 2.1.

emisja:

* kanał YouTube CAŁOROCZNA BAZUNA

https://www.youtube.com/channel/UC1TQ4QJTx_XV7HUbVZyFRXA

Poniżej przekazuję informację oraz wypowiedzi do dowolnego wykorzystania w publikacjach oraz plakat z motywem graficznym tegorocznej Bazuny.

Oczywiście, chętnie odpowiemy na pytania dotyczące tegorocznej „Bazuny”.

– Mimo pandemii i obostrzeń sanitarnych organizatorzy w tym roku nie odpuścili i zorganizowali ten kultowy przegląd piosenki w także w atrakcyjnej formule – „NA DRUTACH” – elektronicznie – mówi Janusz Wikowski, rzecznik „Bazuny”. – „Druty” – przewodowe łącza mają znaczenie jako rzeczywiste kanały transmisji oraz bezpośrednia więź między ludźmi, uczestniczącymi we wspólnym wydarzeniu (na żywo, lecz on-line). W aktualnych warunkach aktywność w wielu dziedzinach, w tym także w działalności artystycznej, koncertowej możliwa jest bowiem drogą internetową. Stąd hasło: BAZUNA NA DRUTACH v 2.1.

W tym roku „Bazuna” odbywa się – jak w ubiegłym roku – w zmienionej, z powodu stanu pandemii, formule jako „BAZUNA NA DRUTACH”. Nie ma otwartych koncertów w plenerze. Natomiast koncerty zespołów oraz występy uczestników konkursu są się w warunkach kameralnych (w różnych miejscach) i zapisy tych występów są transmitowane drogą internetową (na kanale YouTube). Tym razem w brzmiącej w szerokiej, nieskończonej przestrzeni wirtualnej. Niech tradycyjnie te weekendowe bazunowe dni – na rozpoczęcie lata – radują, cieszą ucho i serce – dobrą muzyką, piosenką.

Centrum „Bazuny” wraz ze specjalnie zorganizowanym studiem emisyjnym będzie w Klubie Kwadratowa Politechniki Gdańskiej w Gdańsku (jednakże bez możliwości wstępu publiczności).

Przegląd ma charakter ogólnopolski, udział biorą wykonawcy z całego kraju.

W części konkursowej wystąpi 30 wykonawców (indywidualnych i zespołów). Komplet prezentacji konkursowych dostępny jest na kanale YouTube CAŁOROCZNA BAZUNA.

*************************************************

Przegląd BAZUNA 2021 on line zawiera:

* występy na żywo w naszym studiu emisyjnym w Gdańsku (bez publiczności w studio),

* występy zarejestrowane specjalnie dla naszej imprezy przez licznych uczestników konkursu oraz Gości,

* prezentację naszego środowiska – kulturalną wizytówkę Politechniki Gdańskiej oraz sylwetki naszych Partnerów,

* muzyczny obraz „Bazuny” na przestrzeni pięciu dekad – sylwetki Laureatów i Ich wybrane piosenki.

W trakcie Przeglądu, także przed i po jego emisji, nieustannie wspieramy Instytucje, które swój wysiłek poświęcają walce ze skutkami pandemii – Szpitale Pomorskie sp. z o.o.

Koncerty są dostępne bez ograniczeń w internecie – on line.

emisja:

* kanał YouTube CAŁOROCZNA BAZUNA

https://www.youtube.com/channel/UC1TQ4QJTx_XV7HUbVZyFRXA

* profil https://www.facebook.com/OTPPSBazuna/

* strona www.bazuna.org.pl

*************************************************

Szczegółowy program Bazuny 2021

Program ramowy

piątek, 2 lipca

godz. 11.00 – 15.30 konkurs i występy Gości „Bazuny”

godz. 16.00 koncert piątkowy (zakończenie ok. 1.00)

sobota, 3 lipca

godz. 11.00 – 15.30 koncert sobotni

godz. 16.00 koncert sobotni – c.d. (zakończenie ok. 1.00)

niedziela, 4 lipca

godz. 11.00 koncert niedzielny, ogłoszenie werdyktu jury – wyników konkursu, plebiscytu o Nagrodę Publiczności (zakończenie ok. 19.00)

W transmitowanych koncertach on-line wystąpią m.in. Zbigniew Stefański, Tomasz Olszewski, Wojciech Jarociński, Czerwony Tulipan, Jerzy Porębski, Jan Kondrak, Marek Andrzejewski, U Studni, Oreada, Mała Caryna, Przyjaciele Mirka Hrynkiewicza, Grupa Muzycznego Wsparcia, Andrzej Starzec, Słodki Całus od Buby, Małgorzata Lipińska z zespołem oraz Grzegorz Bukała.

Organizatorzy:

Pomorskie Stowarzyszenie Kulturalno-Artystyczne BAZUNA

Studencki Klub Turystyczny Politechniki Gdańskiej FIFY

Stowarzyszenie Absolwentów Politechniki Gdańskiej

Politechnika Gdańska

Sponsor główny: Techno-Service S.A.

Mówi Marek Skowronek, szef „BAZUNY”:

PIOSENKA LISTEM NADZIEI. W prostej, melodyjnej formie poetyckie słowo zdolne jest oddać wszystkie barwy naszego życia: radość kolejnych etapów dojrzewania, nasze wzloty i upadki, wschodzący promień słońca i melancholię zza deszczowego okna. Każdy odcień, uśmiech, blask naszych oczu znajduje swój dźwięk, wyrażone wierszem słowo. To zawarta w wersach skarbnica uczuć, naszych najpiękniejszych marzeń.

Zasłyszane przez nas i zgromadzone, rozpięte kiedyś nitki piosenek są tkaniną, zbiorem, z którego w chwili potrzeby możemy czerpać siły, przekonanie, że nieustanną pogodę warto i trzeba w sobie nieść. Ten uśmiech, który będziemy niezmiennie pielęgnować wróci, najpiękniej odpowie słońcu, które przecież kiedyś wyjdzie zza chmur.

Listy nadziei – słowa i dźwięki swych utworów przesyłają nam w tym szczególnym czasie nasi Przyjaciele – Twórcy. Przyjmijmy je, niech w tych dniach zyskają w naszej myśli szczególne miejsce i znaczenie.

– Program „Bazuny” jest bardzo bogaty – mówi szef „Bazuny”, Marek Skowronek. – Do występów w koncertach pozakonkursowych (ze sceny centralnej w Klubie Kwadratowa, transmitowanej on-line, wg programu „Bazuny”) zaprosiliśmy znanych i popularnych wykonawców piosenki turystycznej i studenckiej. Mamy nadzieję, że udział znanych artystów, przed laty zdobywających laury „Bazuny” cieszyć się będzie wielkim zainteresowaniem odbiorców – miłośników dobrej, pogodnej muzyki.

.

Integralną częścią 48. „Bazuny” jest konkurs piosenki.

– Mamy nadzieję, że tegoroczna „Bazuna” wyłoni nowe przeboje, pozwoli ujawnić talenty muzyczne nie tylko wśród młodzieży akademickiej – mówi Janusz Wikowski, rzecznik „Bazuny”. – Udział w konkursie ma bowiem charakter otwarty – dla młodzieży, studentów i ludzi ciągle czujących się młodymi. Tak jak w bogatej historii „Bazuny” nominacje konkursowe mają być zachętą i bodźcem do dalszego artystycznego rozwoju oraz konstruowania autorskiego programu.

– Istotnym aspektem Przeglądu jest jego integracyjny charakter – wyjaśnia Janusz Wikowski, rzecznik „Bazuny”. – W tym roku – z uwagi na ograniczenia sanitarne – nie będzie bezpośrednich spotkań i wspólnego śpiewania (jak zwykle przy „bazunowym” ognisku). Jednakże „BAZUNA NA DRUTACH” – koncerty na żywo, w internecie, mogą także mieć niepowtarzalny, rodzinny charakter. Spodziewamy się, że tegoroczną „Bazunę” wysłucha i zobaczy kilka tysięcy osób z całego kraju. Tak było w ubiegłym, „pandemicznym” roku, w tej formie on-line podtrzymana została tradycja i ciągłość tego kultowego przeglądu. Mamy nadzieję, że za rok spotkamy się już na koncertach plenerowych.

Celem Przeglądu „Bazuna” od momentu jego powstania jest ukazanie scenicznego obrazu piosenki turystycznego szlaku, udokumentowanie obecnego w masowej skali studenckiego śpiewania. Na scenie prezentują się autorzy, muzycy – reprezentujący środowiska studenckie z całego kraju, zarazem czynni turyści. Wykonania piosenek – w przekazie internetowy – mają charakter konkursowy i zarazem promujący plenerowe turystyczne śpiewanie podczas wędrówek, wypoczynku, biesiad przy ognisku.

– „Bazuna” organizowana jest nieprzerwanie od ponad czterdziestu lat. Za rok będziemy obchodzić 50-lecie tej kultowej, bardzo popularnej imprezy – mówi Ryszard Markowski, lider, organizator kolejnych „Bazun”, przygotowujący jubileuszową imprezę w Gdańsku. – Ogólnopolski Turystyczny Przegląd Piosenki Studenckiej cieszy się licznym gronem uczestników – z dawnych i minionych ostatnio lat. Pierwsza impreza odbyła się jesienią 1971 r. w Sali Teatralnej KSW „Żak” w Gdańsku. Przez kolejne lata Przegląd odbywał się w Gdańsku, a następnie – plenerowo w różnych miejscach Pomorza. „Bazuna” kultywuje dobre wzorce piosenki turystycznej i studenckiej kolejnym pokoleniom studentów. Jest spoiwem wielopokoleniowej rodziny studentów i absolwentów Politechniki Gdańskiej i innych uczelni Trójmiasta.

  1. Cele wydarzenia/imprezy:

Celem zasadniczym 49. Ogólnopolskiego Turystyczny Przegląd Piosenki Studenckiej „Bazuna” jest wyłonienie laureatów konkurs piosenki w różnych kategoriach.

  • Cele podstawowe części konkursowej:
    – wyłonienie zbioru nowych piosenek do śpiewania, drukowanych w „Śpiewniczku laureatek”, na czele z Rajdową Piosenką Roku – mającą największą szansę na status turystycznego przeboju.

  • wybór w plebiscycie internetowym Nagrody Publiczności (prezentacje i głosowanie odbyło się internetowo).

Jury wybierze:

  • tzw. Złotą Dwudziestkę piosenek-laureatek oraz Rajdową Piosenką Roku,
    – jest to forma promocji utalentowanych autorów, wykonawców, docenienie walorów muzycznych prezentacji,

  • Nagrodę Specjalną im. Józka Kanieckiego dla indywidualności muzycznej,

  • Nagrodę Specjalną im. Jacka i Janka Stefańskich – osobowość artystyczna,

  • Nagrodę za najlepszy tekst,

Wernisaż wystawy fotografii Wojsława Brydaka

03_ostance sm

Galeria Refektarz

w Kartuzach

zaprasza na wernisaż wystawy fotografii Wojsława Brydaka

Coś pięknego

2 lipca 2021 (piątek) o godzinie 1900

Wystawa w Refektarzu Zespołu Poklasztornego Ojców Kartuzów,

czynna do 20 sierpnia 2021

wydruk zdjęć Cezary Czaja, Mag Fotografia

* * *

Galeria otwarta każdego tygodnia od wtorku do piątku od 1000 do 1600

w soboty i niedziele od 1000 do 1400

ZAPROSZENIE

Zaproszenie Wojsław Brydak


Wojsław Brydak

autor, tłumacz, fotograf. Z wykształcenia pianista i reżyser teatralny.

Redaktor muzyczny Rozgłośni Gdańskiej Polskiego Radia; kierownik literacki i reżyser teatrów w Gdyni i Koszalinie. Wieloletni redaktor naczelny „Rocznika Sopockiego”, gdańskiego „Autografu” i wydawnictwa Akademii Muzycznej w Gdańsku.

W latach 70. XX wieku sztuki teatralne Brydaka wystawiły teatry w Gdańsku, Toruniu i Warszawie.

W 2016 roku wydał album fotograficzno-literacki Za siódmym jeziorem. Kaszuby. W dwa lata później powieść Poste restante.

W latach 1992–2012 przełożył blisko 20 powieści i zbiorów opowiadań, między innymi Woody’ego Allena, Francisa S. Fitzgeralda, Kena Keseya, Salmana Rush­diego, Johna Updike’a.

Autor fotograficznych wystaw indywidualnych, a w latach 60. i 70. zeszłego wie­ku uczestnik licznych krajowych i zagranicznych wystaw zbiorowych.

Dla kartuskiej Galerii Refektarz przygotował w 2012 roku wystawę krajobrazową „Pierścień Damroki”.

Galeria Refektarz

Klasztorna 5A 83-300 Kartuzy

tel. +49 797 301 212, e-mail refektarz@poczta,kartuzy.pl

Wystawa współfinansowana przez

Urząd Marszałkowski Województwa Pomorskiego

Pięć minut przed premierą. „Sztuka” w Teatrze Wybrzeże

SZTUKA foto Dominik Werner (4)

Scena ze spektaklu „Szuka”. Od lewej: Cezary Rybiński, Robert Ninkiewicz, Piotr Łukawski. Fot. Dominik Werner

Po wielu miesiącach przerwy Teatr Wybrzeże otwiera podwoje dla publiczności prezentując – w krótkich odstępach czasu – trzy kolejne, przygotowywane w wyjątkowych warunkach, przedstawienia.

Premiera pierwsza – „Sztuka” Yasminy Rezy, w reżyserii Adama Orzechowskiego – w najbliższą niedzielę, 14 lutego 2021 roku, na Scenie Malarnia.

W sobotę, 20 lutego 2021 roku, w Starej Aptece, prapremiera „Emigrantek” Radosława Paczochy, w reżyserii Elżbiety Depty. W piątek, 26 lutego na Scenie Kameralnej im. Joanny Bogackiej w Sopocie premiera „Lilli Wenedy” Juliusza Słowackiego, w reżyserii Grzegorza Wiśniewskiego.

Regulamin wynikający z pandemii, zezwala na zajęcie połowy miejsc na widowni, teatr zwiększył więc znacznie liczbę przedstawień.

Gdzie kończy się lojalność

W zapowiedzi „Sztuki” czytamy: „(…) Głośny dramat Yasminy Rezy to błyskotliwe studium przyjaźni, w którym napięcie pomiędzy wolnością jednostki, a przynależnością do określonej wspólnoty staje się soczewką, przez którą przyglądamy się różnym stadiom przyjaźni. Reza stawia pytania o to, gdzie kończy się lojalność, a zaczyna zakłamanie i czy w każdej sytuacji mamy prawo iść wyłącznie za swoim głosem, bez względu na oczekiwania najbliższych.”

Adam Orzechowski, reżyser przedstawiania, dyrektor naczelny i artystyczny Teatru Wybrzeże, zajęty aktualnymi sprawami placówki, nie uczestniczył w czwartkowej próbie medialnej. Realizatorów reprezentował Radosław Paczocha, dramaturg spektaklu.

Niezgodne z biologią powstawania spektaklu”

– Jak wiele innych teatrów nie zawiesiliśmy działalności po wybuchu pandemii, jednak była ona trudna, chomikowaliśmy własną pracę, produkowaliśmy przedstawienia, nie wiedząc, kiedy będziemy mogli je wystawić – powiedział Radosław Paczocha. – Wybraliśmy ten wariant mając do wyboru: albo osuwamy się w całkowitą bezczynność i znikamy sami dla siebie z pola widzenia, albo pracujemy. Pomysł realizacji „Sztuki” zrodził się jesienią 2021 roku, ostatnie próby do wewnętrznej premiery spektaklu miały miejsce 9 stycznia 2021 roku, przedstawienie było gotowe, czkaliśmy, jak tylko pojawiło się zielone światło ze strony rządowej, skrzyknęliśmy się, zaczęliśmy znów próbować.

– Problemem jest powołanie w sobie gotowości do ponadwymiarowego wysiłku – kontynuuje dramaturg. – W pracy nad spektaklem bardzo pomaga fakt, że się go pokaże widowni, wtedy wyzwala się niebywała mobilizacja, o wiele trudniej się funkcjonuje w sytuacji, kiedy trzeba zrywać próby na dwa tygodnie, i do nich wracać.

Organizacyjnie teatr jest w stanie trudnościom podołać, ale wiąże się to z dodatkowym wysiłkiem emocjonalnym, przede wszystkim dla aktorów jest bardzo trudne, dzieli się spostrzeżeniami dramaturg. To działanie niezgodne z biologią powstawania spektaklu, jednak moment wznoszenia się na najwyższe nasze możliwości jest bardzo ułatwiony w sytuacji gdy od razu dochodzi do konfrontacji z widzem. Twórcy mają świadomość, że te akty chomikowania pracy nie mogą odbywać się w nieskończoność. Można wyprodukować trzy – cztery przedstawienia, ale trudno wyobrazić sobie stworzenie na przykład trzydzieści przedstawień po to, żeby je trzymać w ukryciu, to byłoby absurdalne. I znaleziono złoty środek w nie normatywnym czasie.

O sztuce przyjaźni

– „Sztuka” Yasminy Rezy traktuje o przyjaźni, to główny temat przedstawienia – mówi Radosław Paczocha. – Pretekstem do rozmowy o przyjaźni, redefiniowania relacji między trzema wieloletnimi przyjaciółmi, jest kupno przez jednego z bohaterów białego obrazu na białym tle za bardzo wysoką sumę pieniędzy. Jeden z jego przyjaciół traktuje to jako akt noworyszostwa. Jest tu także rozmowa o sztuce współczesnej, awangardowej, która – w odróżnieniu do obrazów twórców, jak Leonardo da Vinci, mających potwierdzenie znakomitości – dzieli konsumentów kultury, którzy mają problem z przyznaniem nowym dziełom wielkości. Wtedy gra między obiektywnością a subiektywnością sztuki staje się miarodajna dla nas. Przyjaciel Marca, Serge, mówi dosadnie, jako g… określa ten rodzaj sztuki.

– Jest to bardzo dobrze napisana sztuka, relacje między przyjaciółmi są tematem, a rozmowa o sztuce jest przyczynkiem do definiowania przyjaźni, uświadomienia sobie, że tego, co jest dla mnie ważne, ty nie dostrzegasz, i odwrotnie – kontynuuje. – Bo ludzie często są dla siebie przyjaciółmi tylko w tym aspekcie, który interesuje drugą stronę, i nie zawsze ta sytuacja w pełni nas zadowala, w którymś momencie mamy ochotę zakrzyczeć, że jeszcze jesteśmy i tacy i tacy. I nagle okazuje się, że nie w każdej relacji jest to możliwe, mimo że definiujemy ją jako przyjaźń.

Zapytany o to, z jakimi odczuciami oczekuje na premierę, dramaturg podzielił się refleksją, że na plan pierwszy wysuwa się sytuacja niepewnego bytu teatru w najbliższym czasie. Gdyby miał dopatrywać się dobrych skutków nieszczęścia, jakim jest pandemia, to, po wielu rozmowach z koleżankami i kolegami z branży, zwróciłby uwagę na to, że jasno się okazało, jak bardzo teatr jest dla nas ważny. Latem i na początku jesieni ubiegłego roku intensywnie chodził do innych teatrów i był świadkiem scen, która stały się nagminne, że nie tylko widownia dziękowała aktorom, ale i aktorzy dziękowali widowni.

– Stworzyła się świadoma wspólnota, że chcemy, mimo ograniczeń, niebezpieczeństw z tym związanych, ze sobą być, i świadomie wybieramy swoją obecność.

Dostrzegam siebie”

– Wcielam się w Marca, najbardziej dynamicznego i zewnętrznego bohatera spektaklu, który jest najbardziej nerwowy, wybuchowy, nie trzyma języka za zębami – mówi Robert Ninkiewicz. – Cenię prawdę w przyjaźni, ale, nie zawsze jest ona potrzebna, bo przyjaciele sami wiedzą o sobie wystarczająco wiele, i nie musimy ich jeszcze swoimi uwagami dociskać.

Fakt, że na scenie nie ma kobiet, wobec których mężczyźni często gryzą się w język, wpływa na sposób zachowania bohaterów, którzy nie owijają słów w bawełnę, potrafią sobie mocno nawzajem dopiec, wychodzi z nich brutalność. O paniach mówią, ale niedobrze, co jest, w odczuciu aktora, smutne, poruszają temat po to, żeby jeszcze bardziej sobie nawzajem dokopać.

– To nie znaczy, że oni się nie lubią, czynią wszystko, aby relacje utrzymać, pomimo burzy inwektyw żaden z nich nie wychodzi, dyskutują, dochodzą do jakichś wniosków. Relacje, więzi, są im potrzebne.

Rolę ocenia jako trudną, jako Marc w „Sztuce”, w reżyserii Piotra Adamczewskiego, występował prawie dwadzieścia lat temu w Teatrze Dramatycznym im. Aleksandra Węgierki w Białymstoku, o czym Adam Orzechowski, obsadzając go, nie wiedział. Dzisiaj aktor zupełnie inaczej patrzy na spektakl, ówcześnie postrzegał postać luźno, patrzył tylko na swoją rolę, niewiele go kosztowało to, że mówi komuś przykre rzeczy, zwierza się aktor.

Dzisiaj we wszystkich trzech postaciach dostrzegam siebie – mówi.

Gdy pytam o emocje związane z oczekiwaniem na premierę słyszę:

– Boję, się, bardzo się boję, już spotkanie z państwem dzisiaj wiąże się z ogromnym ładunkiem emocji, jesteście bardzo przychylni dla nas, my też się cieszymy, prawie wszystkie bilety wyprzedano na przedstawienia, ludzie chcą teatru – mówi. – Ale mam – po długiej przerwie  – tremę. Pewnie musimy się znowu nauczyć być razem. Patrzę na statystyki zachorowań i obawiam się, że za chwilę może się okazać, że kontynuacja naszej pracy znów nie będzie możliwa, oby do tego nie doszło.

Nowe spojrzenia na życie

– Ogromną przyjemność miałem ze spotkania z kolegami aktorami na próbach na scenie – powiedział Piotr Łukawski, wcielający się w postać Serge’a. – Znakomity tekst Yasminy Rezy jest od dwudziestu lat widzom znany, już w szkole teatralnej byłem świadkiem jednej z realizacji dramatu w Teatrze Polskim we Wrocławiu, w którym grał mój profesor, Krzysztof Dracz. Dla aktora tekst stanowi znakomity materiał, autorka, także aktorka, wykazała wyjątkowe wyczucie, tworząc konstrukcję dramaturgiczną.

– To jest spotkanie trzech dojrzałych mężczyzn w momencie, kiedy otwierają im się nowe spojrzenia na życie – kontynuuje. – Zdarzenia prowokują ich do zweryfikowania wzajemnych relacji. Przygotowując się do roli sam także zadawałem sobie pytania o istotę przyjaźni, na temat moich relacji, bo na co dzień nie zastanawiamy się nad kwestiami, które wydają się oczywiste. Tymczasem nad przyjaźnią cały czas trzeba pracować, pielęgnować ją. Sytuacja pandemiczna zmusza nas szczególnie do refleksji nad tym, jak bardzo siebie nawzajem potrzebujemy, chcemy ze sobą być, nawet nie chodzi o przyjaźń, ale relację człowiek – człowiek, potrzebę bliskości, akceptacji, bycia z kimś. I to chyba widać w przedstawieniu, bo pomimo niesprzyjających zdarzeń bohaterowie trwają we wzajemnych relacjach.

To nie jest łatwy tekst, ale praca z nim, poruszanie się we wzajemnych relacjach w niego wpisanych, stanowi ogromną przyjemność, dzieli się przemyśleniami aktor. Dla trójki aktorów próby stanowiły także oddech w trudnym czasie, pełnym niewiadomych, w reżimie zamknięcia, kiedy nikt nie wiedział, kiedy to, co stworzą, będzie można wyciągnąć z lodówki.

– Cieszymy się, że premiera odbędzie się już teraz. Mam nadzieję, że obecne otwarcie spowoduje, że w najbliższym i dalszym czasie, aż do zakończenia pandemii, będziemy mogli pracować chociaż w takiej, jak teraz, formie, nawet gdyby tylko co trzecie miejsce na widowni mogło być zajęte, i tak bylibyśmy szczęśliwi – skonkludował aktor.

Katarzyna Korczak

  • Yasmina Reza
    SZTUKA
    Przekład: Barbara Grzegorzewska
    Reżyseria: Adam Orzechowski
    Dramaturg: Radosław Paczocha
    Scenografia, kostiumy, światła: Magdalena Gajewska
    Opracowanie muzyczne: Marcin Nenko
    Projekt plakatu: Paweł Kamiński

W spektaklu występują: Robert Ninkiewicz – Marc, Piotr Łukawski – Serge, Cezary Rybiński – Yvan.

  • Asystent reżysera: Robert Ninkiewicz
  • Inspicjent – sufler: Weronika Mathes
SZTUKA - plakat

Plakat, projekt Paweł Kamiński. Materiały promocyjne Teatru Wybrzeże

 

„Śmierć Iwana Iljicza” w Teatrze Wybrzeże. Pięć minut przed premierą

MNG plakat ŚMIERĆ IWANA ILJICZA autor Paweł Kamiński smW najbliższą sobotę, 22 lutego 2020 roku, Teatr Wybrzeże zaprasza do Starej Apteki na premierę sztuki „Śmierć Iwana Iljicza” według Lwa Tołstoja, w reżyserii Franciszka Szumińskiego.

Kolejne spektakle grane będą: 23, 25, 26 lutego oraz 13, 14 i 15 marca w Starej Aptece.
Choroba wchodzi do domu…

W zapowiedzi przedstawienia czytamy: Iwan Iljicz i jego rodzina prowadząca przykładne, a co ważniejsze – chwalone przez towarzystwo życie – prestiżowa posada ojca, dbałość o wykształcenie, majątek, odpowiednie mieszkanie – została dotknięta chorobą. Choroba Iwana Iljicza, jak kolejny członek rodziny, wchodzi do domu. Rozgaszcza się i nie ma zamiaru go opuścić. Zmienia panujące między bliskimi stosunki. Zmusza ich do spojrzenia na dotychczasowe życie i zweryfikowanie jego pokazowego charakteru. Choroba staje się lustrem konfrontującym patrzącego także z tymi fragmentami obrazu, których na co dzień nie chce widzieć. Każdy z członków rodziny chce przecież utrzymać dotychczasowe – spokojne i wzorowe życie a nie mierzyć się z chorobą, która stawia w obliczu nieznanego. Franciszek Szumiński o spektaklu: Tytuł nadany przez Lwa Tołstoja ŚMIERĆ IWANA ILJICZA, może być odczytywany przewrotnie. Czytelnik, razem z Iwanem Iljiczem zostaje wciągnięty w pułapkę. To co do tej pory zdawało się oczywiste zaczyna być rozumiane w zupełnie odwrotnym sensie. Pozornie trywialna choroba Iwana Iljicza, z dnia na dzień staje się coraz poważniejsza, aż nieuchronnie prowadzi go do śmierci. Iwan Iljicz zapada się w sobie i swojej chorobie. Coraz szybciej i szybciej zbliża się do przepaści. Im głębiej spada tym trudniej jest mu utrzymać ostrość widzenia najważniejszych spraw: jego pozycji społecznej, pracy czy życia rodzinnego. Wspomnienia z dzieciństwa i doświadczenie choroby zlewają się w jego głowie w jedno zasadnicze pytanie: Co jeżeli rzeczywiście żyłem nie tak, jak trzeba? Razem z chorobą przychodzi “TO, które jeszcze można zrobić”. Iwan Iljicz broni się przed TYM i przybliża do TEGO… Ale czym jest owo “TO”? Problem śmierci i choroby jest dla mnie parabolą, soczewką, przez którą można spojrzeć na życie Iwana Iljicza lub na własne życie. Iwan Iljicz jest zmuszony do konfrontacji, przed którą nieodwołalnie postawiony będzie każdy z nas, która może stać się momentem przemiany, wyjścia ze „starego” w owo “TO”.”

Krzysztof Matuszewski:Wspaniale się pracuje!”

– Sztuka jest adaptacją opowiadania, to świetny tekst, ale trudny w realizacji – mówi Krzysztof Matuszewski, występujący w roli Iwan Iljicz Gołowin. – Młody reżyser od początku wiedział doskonale ku czemu zmierza, na pierwszej znał próbie cały tekst na pamięć, stawia aktorom wysokie wymagania. Nie wiem, skąd on czerpie doświadczenie, z obserwacji chyba, bo przecież nie ma jeszcze żony, dzieci, a tak świetnie widzi problemy rozpadającej się rodziny, pokazuje relacje pomiędzy mężem i żoną, ojcem i córką.

Aktor mówi, że chodzi o to, aby aktorzy nie mówili tautologicznie, nie może być tak, że jak bohater jest chory, to chory, jak umiera, to umiera. Nie! zupełnie o co innego w tej sztuce chodzi, stwierdza.

Tekstu na próbie medialnej słuchało się z wielką przyjemnością, ale aktor jest zdania, że język Lwa Tołstoja, w tłumaczeniu Jarosława Iwaszkiewicza, jest archaiczny.

– Tak by się człowiek chciał współczesnym językiem posługiwać, ale nie może, tu jest pewna składnia, zdanie zaczyna się na początku akapitu i po szesnastu linijkach kończy  – kontynuuje Krzysztof Matuszewski. – Trzeba tekst przekazać komunikatywnie, nie można w się pogubić, i bardzo dobrze, jeszcze jedno wyzwanie.

– Jest bardzo dobra obsada, wspaniali koledzy, po raz kolejny pracuję z Małgosią Brajner, tworzymy na scenie małżeństwo już po raz piąty, albo szósty. Znakomicie się zaadaptował Robert Ciszewski, młody chłopak, który przyszedł do Teatru Wybrzeże jesienią ubiegłego roku. Wspaniale się pracuje!

Małgorzata Brajner: „Rzadko dialogujemy wprost”

– Granie klasyki jest przyjemnością, aczkolwiek trudności językowe w tej sztuce są, ponieważ mamy do czynienia z adaptacją opowiadania, w którym dialogów jest bardzo mało – mówi Małgorzata Brajner, wcielająca się w rolę Praskowii Fiodorowny. – Scenariusz został tak napisany, że my rzadko dialogujemy wprost zwracając się do siebie, dialogujemy w tekście przez trzecią osobę, natomiast sprawy, które musimy pod spodem sączyć i załatwiać, muszą być jak najbardziej gorące i obecne, teraźniejsze. Ja nie mówię: „Dlaczego nie wziąłeś tabletki?”, mówię: „Iwan Ilicz nie wziął tabletki”.

– Relacje moje z Iwanem ulegają stopniowaniu – kontynuuje. – Zaczyna się od pewnego dyskomfortu głównego bohatera, który zadaje sobie przede wszystkim, w obecności rodziny, trudne pytania, ponieważ zaczyna podważać jakość i komfort swojego życia. Wydawało mu się, że życie, jakie prowadzi, ma sens, ale czuje, że nie, jest coś nie tak.

„Nie mam przestrzeni na własne ja”

– Niby jest praca, żona, rodzicielstwo. Najpierw zaczynają się pojawiać pytania, podważające słuszność obranej drogi, i w zasadzie nie wiadomo, kiedy Iwan zaczyna chorować. – mówi Małgorzata Brajner. – Trudno powiedzieć, ile w tym jest psychosomatycznych reakcji, kiedy pewien rodzaj niewygody, braku zadowolenia z jakości związku powoduje, że coś się zaczyna chorobliwego z tym człowiekiem dziać. Ja obserwuję, najpierw bagatelizuję to trochę, a potem próbuję na różne sposoby się w tym odnaleźć, żeby chorego nie przygnieść, podnieść go, pomóc.

– Trudne jest towarzyszenie człowiekowi w ogromnym dyskomforcie życia, przechodzącym w chorobę – stwierdza aktorka. – Moja funkcja polega na byciu dla, byciu wobec, nie mam przestrzeni na własne ja, wszystko jest podporządkowane temu, co dzieje się z głównym bohaterem. My musimy się w tym odnaleźć i jeszcze próbować pomóc. Ciekawe jest dla osoby, która choremu towarzyszy, ustalenie granicy pomiędzy służeniem mu, a własnym egoizmem, wynikającym z bezsilności, niecierpliwości. Mamy scenę, kiedy Iwan Iljicz śni, że nie żyje, i ja mu wtedy uświadamiam, co by było, gdybym powiedziała, ile wycierpiałam przez jego chorobę, co on mnie zgotował. Tak bywa, to jest ludzkie, możemy w pewnym momencie nie znaleźć już sił, sposobu, żeby bliską osobę wspierać.

Franciszek Szumiński: „Siatka relacji międzyludzkich”

– Kryterium wyboru tekstu do realizacji jest jedno, biorę coś, co mnie zajmuje – mówi Franciszek Szumiński, reżyser i współautor scenariusza. – To opowiadanie jest bardzo niedramatyczne, ale, teatr dysponuje teraz narzędziami, pozwalającymi odejść od klasycznej dramatyczności. Wchodzimy w siatkę relacji międzyludzkich, w rodzaj muzyki, którą te relacje tworzą, i to jest dla mnie najbardziej interesujące w pracy teatralnej. Opowiadamy o  pragnieniach, marzeniach bohaterów, o tym, czego się boją, czego by chcieli.

– W tym utworze, dodatkowo, jest niezwykły dla mnie język Tołstoja, który ma w sobie coś zaraźliwego i pasjonującego – kontynuuje. – Zachowaliśmy narrację, wszystko brzmi u nas w trzeciej osobie, co jest nienaturalne, nikt do nikogo w ten sposób nie mówi. I w ten sposób pokazujemy  przemiany bohatera, przejście z jednego stanu w drugi od chwili, kiedy przychodzi do niego coś nowego, co się nazywa choroba. Jest to opowieść o tym, jak choroba wpływa na życie rodzinne bohatera, jak zmienia jego punkt widzenia, jakie w związku z tym mogą odbywać się w nim ruchy wewnętrzne.

Fragmenty opowiadania „Śmierć Iwana Iljicza” Lwa Tołstoja Franciszek Szumiński wykorzystał w swoim przedstawieniu dyplomowym. Trafił na ten tekst czytając kilka lat temu eseje Andrieja Tarkowskiego, wydane pod dwoma tytułami: „Czas utrwalony” i „Kompleks Tołstoja”. Estetyka genialnego rosyjskiego reżysera także jest Franciszkowi Szumińskimu bardzo bliska.

Katarzyna Korczak

 *

Lew Tołstoj ŚMIERĆ IWANA ILJICZA Adaptacja: Małgorzata Jakubowska, Franciszek Szumiński Reżyseria: Franciszek Szumiński Dramaturgia: Małgorzata Jakubowska Scenografia, kostiumy: Katarzyna Kornelia Kowalczyk Światła: Daniel Sanjuan Ciepielewski Projekt plakatu: Paweł Kamiński W spektaklu występują: Krzysztof Matuszewski – Iwan Iljicz Gołowin, Małgorzata Brajner – Praskowia Fiodorowna, Katarzyna Z. Michalska – Liza Iwanowna, Piotr Łukawski – Fiodor Pietrowicz Pietryszczew, Robert Ciszewski – Gierasim. Asystent reżysera: Katarzyna Z. Michalska Inspicjent, sufler: Katarzyna Wołodźko
Podpis pod zdjęcie:

Plakat do spektaklu „Śmierć Iwana Iljicza”, autor projektu Paweł Kamiński

Materiały promocyjne Teatru Wybrzeże

Po premierze „Pan Schuster kupuje ulicę”. W poszukiwaniu wroga?

foto Bartosz Bańka (1)Sztukę Ulriki Syha „Pan Schuster kupuje ulicę” po raz pierwszy zrealizowano w Polsce w Starej Aptece – jednej z pięciu scen Teatru Wybrzeże w Gdańsku. Prapremiera odbyła się w piątek, 19 lipca 2019 roku. Przedstawienie obejrzałam dwa dni później, na widowni panowała – rzadko spotykana, bezwzględna – cisza.

Po spektaklu długo wybrzmiewały oklaski.

W lewicowo – liberalnym ogrodzie z Opiekunką i sadzawką

Treść przedstawienia budzi niepokój, kontrowersje, nie pozwala widzowi pozostać obojętnym. Perfekcyjna, przejrzysta gra aktorów, przemyślana w każdym calu reżyseria, z nakładaniem się na siebie kilku planów, kwestami wypowiadanymi równocześnie, dostosowana do całości scenografia i muzyka. Mowa jest w spektaklu o kryzysie odwiecznych wartości, zamknięciu ludzi – żyjących w konkretnym miejscu i czasie, teraz! –  przed sobą nawzajem i przed tym, co dzieje się za płotem, w Europie, na świecie. O nieumiejętności nawiązania rozmowy, kompletnym braku komunikacji, o nieobecności miłości i pojawiającej się w jej miejsce agresji i nienawiści. O zbliżającej się – niejednoznacznie określonej skąd ma przyjść, jest niebezpieczna sugestia! – katastrofie. Rzecz rozgrywa się na jednej z prowincji w Niemczech, jak dookreśla w didaskaliach autorka (niektóre teksty są wyświetlone ponad sceną oraz wypowiada je, grająca najważniejszą postać, Justyna Bartoszewicz) „w lewicowo-liberalnym ogrodzie z Opiekunką i sadzawką”.

Niedzielny wieczór. Trzypokoleniowa inteligencka, wychodząca ponad średni poziom zamożności, snobistyczna, rodzina, która takową pozostaje tylko z nazwy. Matka i teściowa, gra postać Joanna Kreft-Baka, bezskutecznie czeka na męża, z zawodu architekta. W młodości działała, zaniedbując rodzinę, w bliżej nie określonych organizacjach, w jednej ze scen wspomina: (…) „musiałam mu (mężowi, przy. K.K.) święcie przyrzec, że już nigdy nie użyję nieopatrznie i bez uzasadnienia słowa „faszystoidalny w kontekście historii sztuki”.

Rytm zdarzeń wyznaczają stacje gry w handel

Ścierają się racje pokoleń – ale czy nie jest to wrażenie pozorne? Bohaterowie próbują ze sobą porozmawiać, co okazuje się trudnym doświadczeniem. Matka córkom zarzuca brak zaangażowania politycznego i społecznego. Jedna córka, w tej roli Katarzyna Kaźmierczak, nowoczesna, bezwzględna kobieta biznesu, z mężem – tytułowy Pan Schuster, postać gra Robert Ninkiewicz, oferma, pod butem żony, zarabiający na życie kryminalikami, dającymi ludziom odskocznię od codziennej nudy, wpadający w finansowy dół. Ich dzieci – obecne w rozmowach, nie występują na scenie. Matka też zarzuca córce, że niewłaściwie zajmuje się dziećmi, a ta odwzajemnia się jej stwierdzeniem, że najbardziej jest dumna z tego, że w niczym nie przypomina Karin, bo tylko po imieniu zwraca się do swojej matki. Druga córka, zagrała ją Magdalena Boć, doktorantka, niezamężna, dobra w teorii, zagubiona w życiu, wpada w alkoholizm, ma awersję do fizycznego kontaktu z ludźmi.

Osoba z zewnątrz, lecz znajdująca się z nimi nieprzerwanie w szczelnym zamknięciu jest – przybyła z innego kręgu kulturowego, z bliżej nie określonego kraju nadbałtyckiego – Opiekunka, w wykonaniu Justyny Bartoszewicz. Gospodarze traktują ją tak samo, jak basen, jak rzecz – kupioną, modną, użyteczną. Podpatrujemy wydarzenia w komfortowym domu z sadzawką, pretensjonalnymi daniami, które z chwili na chwilę przeradzają się w coraz większe piekło. Rytm akcji wyznaczają stacje gry w handel o nazwie „Monopoly”. Ci ludzie nie widzą i nie słyszą, co dzieje się poza ścianami ich domu, nie mówiąc o tym, że nie chcą wiedzieć, co się rozgrywa za granicą ich państwa. Stają się ograniczeni, bezwolni, nie wynika to z braku wykształcenia, ale z lenistwa, na własne życzenie. Każdy, zajęty, mniej, lub bardziej prestiżową pracą, gromadzeniem dóbr i ich konsumpcją, nie ma na nic więcej czasu – nie czyta, nie myśli, nie analizuje, nie próbuje wpłynąć na bieg zdarzeń, prawie nie wychodzi z domu.

Obcy – wróg?

Oni nie widzą różnicy pomiędzy Litwą, Łotwą i Estonią, bo skąd właściwie przyjechała Opiekunka?, myślą, że na obszarach tych państw rośnie wielki las. Takimi ludźmi, nie mającymi wiedzy i własnego zdania, łatwo jest manipulować, wciągnąć do każdej ideologii. Z tego może się zrodzić potężna katastrofa.

Cała rodzina żyje w coraz większym lęku. Przeraża ich szmer, szczeknięcie psa, dźwięk kosiarki. A drugiej strony nie interesuje ich, co mogło się przed chwilą stać, gdy słyszą nad głowami sanitarny helikopter, i dlaczego w pewnym momencie wszystkie dźwięki, toczącego się na zewnątrz życia, ucichły. To tak, jakby istniało tylko to, co widać na ekranie telewizora, a może dla nich tego świata zewnętrznego, realnego, nie ma wcale? Każdy z członków rodziny ma coraz gorsze samopoczucie, czuje się nieszczęśliwy, zagrożony i nie wie, jak z sytuacji wybrnąć. Ale najbardziej przeczuwa katastrofę Pan Schuster. Ich życie staje nie do zniesienia. Nie pomaga, że na tarasie stoi wielki radar, który kręci się wokół własnej osi, wypatrując zagrożenia.

W kryzysie ludziom potrzebny jest wróg, jeśli go nie ma, należy go stworzyć, a potem zniszczyć. I wydaje się, że członkowie rodziny znajdują przyczynę zła. Aż trudno mi tę konkluzję głośno wyartykułować. Autorka sztuki i reżyser, chyba w takim samym stopniu, sugerują, że nieszczęście, zagładę, katastrofę przynieść może osoba, która jest najbliżej nich, w tym wypadku przybysz z zewnątrz, obcy – a więc – Opiekunka.

W pozorach dobrobytu

Opiekunka, w ich mniemaniu, systematycznie oplata dom niewidocznymi nićmi, przeszukuje tornistry dzieci, wchodzi do zamkniętego na klucz gabinetu Schustera, wyjmuje z szafy i nakłada na siebie tunikę i okulary Żony. Na chwilę, pozornie, otwiera się przed nimi.  Wreszcie dokonuje wirtualnego mordu na całej rodzinie. Wszystko, co dzieje się na scenie, jest na poły realne, na poły wyobrażone, wymyślone, abstrakcyjne, z pewnością NIC nie jest tu jednoznaczne. Czy autorka sztuki – jak sejsmograf – zanalizowała sytuację w Niemczech i sugeruje, że teraz to przybysze z Europy Wschodniej, ci INNI, którzy także i do nas przyjeżdżają do pracy, po lepsze życie, mogą stanowić zagrożenie?! Wygląda na to, że Ulrike Syha stawia taką tezę, a antytezą jest budowanie wspólnoty z mieszkańcami Krajów Nadbałtyckich.

Z pewnością sztuka obnaża pustkę psychiczną ludzi, żyjących w pozorach dobrobytu, czy tylko do tego dostatku i komfortu dążących. Dramat, rozgrywający się na scenie, w pewnej chwili osiąga kulminację, zalega cisza. Widz wydobywa się z matni zdarzeń i, po wyjściu na ulicę, ma czas na przemyślenia i wyciągnięcie wniosków, albo ładunek emocji wyrzuci z siebie, jak niepotrzebny plik z komputera.

Pięć aktorskich kreacji

Reżyser stworzył na scenie plany, które przenikają się nawzajem, kilkakroć pozwala aktorom mówić równocześnie, co jest zabiegiem unaoczniającym, że rozmowy w tym gronie zupełnie się nie udają, że słowa odbijają się od ścian. Spektakl zasługuje na szczególną uwagę ze względu na grę aktorów. Justyna Bartoszewicz, Magdalena Boć, Katarzyna Kaźmierczak, Joanna Kreft-Baka, Robert Ninkiewicz zmierzyli się, z sukcesem, z arcytrudnym zadaniem, wchodząc, z chwili na chwilę, w różne konwencje gry, pokonując zadania na pograniczu teatru i filmu, stworzyli pełne, zróżnicowane psychologicznie, postaci. A wspomniane didaskalia – zapiski myśli bohaterów, autorka i reżyser oddzielają je wyraźnie, informują nas, jakże ubogi jest świat bohaterów, jak mało znaczące detale z zewnętrznego świata ich ekscytują, że w ich jaźniach głębsze myśli się raczej nie kryją.

Zobaczyliśmy pięć aktorskich kreacji. Każde, wypowiadane przez nich słowo, brzmi w czeluści mieszkania – pełniącego rolę symbolicznego schronu – i na obszarze tarasu, wyraziście, przejmująco, dociera do głębi świadomości, wdziera się do trzewi. Nie ma krzyku, więcej decybeli, uzasadnione, dostaje się do uszu publiczności w trakcie – znakomitego! wykonania przez Justynę Bartoszewicz piosenki. Tekst podany przez aktorów w ciszy, albo na tle specjalnie skomponowanej i dobranej gotowej muzyki, obnaża zagrożenia człowieka we współczesnej cywilizacji dobrobytu i inercji. Spektakl pokazuje przed jakimi niebezpieczeństwami mieszkaniec niemieckiej prowincji, czy dowolnego miejsca w Środkowej Europie, może stanąć i przypomina, ostrzega, że, historia, niestety, potrafi się powtórzyć.

Katarzyna Korczak

Zdjęcia Bartosz Bańka. Materiały promocyjne Teatru Wybrzeże

Ulrike Syha

PAN SCHUSTER KUPUJE ULICĘ

  • Przekład: Iwona Uberman
  • Reżyseria: Tomasz Cymerman
  • Dramaturg: Michał Kurkowski
  • Scenografia: Michał Korchowiec
  • Kostiumy: Karolina Mazur
  • Muzyka: Polpo Motel
  • Inspicjent, sufler: Katarzyna Wołodźko

W spektaklu występują:

  • Justyna Bartoszewicz – Opiekunka,
  • Magdalena Boć – Szwagierka,
  • Katarzyna Kaźmierczak – Żona,
  • Joanna Kreft-Baka – Teściowa,

Robert Ninkiewicz – Pan Schuster. Kolejne spektakle: 3, 4 i 6 sierpnia 2019 roku w Starej Aptece.

Ulrike Syha (ur. 1976) – wielokrotnie nagradzana dramatopisarka i tłumaczka, laureatka licznych stypendiów oraz rezydencji artystycznych. Ukończyła Wydział Dramaturgiczny w Hochschule für Musik und Theater w Lipsku, przez wiele lat pracowała jako asystentka reżysera w teatrze w Lipsku, a od 2002 związana jest z Hamburgiem. W latach 2009/2010 była etatową dramaturżką Teatru Narodowego w Mannheim. Z języka angielskiego przełożyła m.in. Martina Crimpa, Alana Ayckbourna oraz Wallace’a Shawna.

Tomasz Cymerman (ur. 1981) – reżyser. W 2005 roku ukończył studia na Wydziale Aktorskim PWST im. Ludwika Solskiego w Krakowie, dziesięć lat później został absolwentem Wydziału Reżyserii tej samej uczelni. W latach 2006 – 2015 był zatrudniony jako aktor we Wrocławskim Teatrze Współczesnym. Przez cztery lata organizował we Wrocławiu comiesięczne czytania dramatów współczesnych. Reżyserował w takich teatrach, jak: Teatr Nowy w Poznaniu, Teatr im. J. Kochanowskiego w Opolu, Teatr im. W. Siemaszkowej w Rzeszowie, Teatr Łaźnia Nowa w Krakowie. Jest autorem dramatów i adaptacji teatralnych. Od wielu lat współpracuje jako dramaturg z Wojtkiem Klemmem.

Michał Kurkowski (ur. 1989) – autor scenariuszy teatralnych oraz słuchowisk, dramaturg, doktorant w Instytucie Kultury Polskiej na Uniwersytecie Warszawskim. Ukończył Dramaturgię teatralną na Wydziale Reżyserii Dramatu krakowskiej Akademii Sztuk Teatralnych (d. PWST). W 2011 roku otrzymał stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. W czasie studiów asystował m.in. Piotrowi Gruszczyńskiemu przy KABARECIE WARSZAWSKIM w reżyserii Krzysztofa Warlikowskiego, Andrzejowi Chyrze przy operze CZARODZIEJSKA GÓRA Pawła Mykietyna oraz Mariuszowi Trelińskiemu podczas prac nad TRISTANEM I IZOLDĄ Richarda Wagnera. Poza Teatrem Wybrzeże jako dramaturg współpracował m.in. z Małgorzatą Warsicką, Wojtkiem ZIemilskim, Iwo Vedralem, Andrzejem Chyrą oraz Małgorzatą Sikorską-Miszczuk. Swoje teksty publikował w kwartalniku Konteksty, miesięczniku Ruch Muzyczny oraz dwumiesięczniku Didaskalia.

Michał Korchowiec (ur. 1987) – scenograf. Absolwent wydziału malarstwa krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. Jest autorem i współtwórcą kilkunastu wystaw, na których prezentował swoje malarstwo, sztukę video, czy instalacje m.in. CZTERY PORY ROKU LECZ BEZ WIOSNY w CSW Kronika w Bytomiu, OBLICZE DNIA – Festiwal Sztuki Wizualnej ArtBoom w Krakowie, czy MOJE MIASTO TO JEST POLE WALKI – Warszawa w Budowie, MSN Warszawa. Współpracował m.in. z Galerią Novą w Krakowie, BestregArts we Frankfurcie, Galerią Leto w Warszawie, czy Basis Wien w Wiedniu. Jako scenograf teatralny współpracował m.in. z Moniką Strzępką i Pawłem Demirskim, Wiktorem Rubinem i Jolą Janiczak, Jackiem Poniedziałkiem i Magdą Szpecht. Otrzymał m.in. nagrody im. Leona Schillera i im. Jana Świderskiego za wkład w rozwój polskiego teatru. Jest współtwórcą wielu klipów muzycznych, współpracował m.in.: z Krzysztofem Skoniecznym czy Michałem Marczakiem.

Karolina Mazur (ur. 1986) – kostiumografka i scenografka. Ukończyła Scenografię na Wydziale Malarstwa ASP w Krakowie. Autorka kostiumów teatralnych do spektakli w reżyserii Pawła Świątka (m.in. SEN NOCY LETNIEJ, KSIĄŻĘ NIEZŁOMNY, BENIOWSKI, PO NAS CHOĆBY KOSMOS), czy Jana Klaty – KRÓL EDYP oraz KRÓL UBU w Starym Teatrze w Krakowie. Jako scenografka i kostiumografka współpracowała także m.in. z niemiecką grupą Kainkollektive przy spektaklu BURN OUT THE CITY. Jej ostatnie realizacje teatralne to projekty kostiumów do opery ERWARTUNG i PIEŚŃ NOCY w ramach festiwalu Opera Rara w Krakowie, projekty scenografii i kostiumów do spektaklu PODWYŻKA w reżyserii Tomasza Cymermana oraz do spektaklu BABA DZIWO w reżyserii Dominiki Knapik.

Polpo Motel – duet tworzą Olga Mysłowska i Daniel Pigoński – artyści, związani z warszawską sceną muzyki alternatywnej i wytwórnią Lado ABC. Ich piosenki są utrzymane w zimnofalowo-synthpopowej stylistyce i stanowią zderzenie surowego brzmienia syntezatorów, brudu vintage’owych automatów perkusyjnych i ekspresyjnego wokalu. Wśród swoich inspiracji muzycy wymieniają elektronikę lat 80., filmy Davida Lyncha i estetykę campu. Koncertowali na wielu festiwalach w Polsce i za granicą, m.in. OFF Festiwal, Open’er, Malta, Songwriter Łódź Festiwal, Magnetofon, Lado w Mieście, Europe XXL (Francja). Nakładem wytwórni Lado ABC ukazały się ich trzy albumy: POLPO MOTEL (2008), CADAVRE EXQUIS (2015) i CADILLAC HEARSE (2018). Polpo Motel wystąpił także w filmie ELEKTROSONDA (reż. Tomasz Knittel, 2016), w którym udział wzięli artyści polskiej sceny muzyki elektronicznej (Bokka, Kamp, Zamilska i in.).

foto Bartosz Bańka (4) foto Bartosz Bańka (3) foto Bartosz Bańka (2)

plakat pan schuster

XX Targi Książki Kaszubskiej i Pomorskiej Costerina 2019. Katarzyna Korczak – laureatką!

Slad oklejka_300 dpiMilo nam poinformować, że Katarzyna Korczak zdobyła II Nagrodę na XX Targach Książki Kaszubskiej i Pomorskiej Costerina 2019 za książkę „Ślad. Opowieści gdańszczan”. Nagrodę otrzymało także Wydawnictwo Bernardinum, którego nakładem ta książka w 2018 roku się ukazała.

Targi, ogłoszenie wyników i wręczenie nagród laureatom, odbyły się w sobotę, 13 lipca 2019 na rynku w Kościerzynie.

Prof. Tadeusz Linkner na czele komisji

Nagroda przyznana została autorce w Konkursie Wydawnictw Literatury Pomorskiej. Otrzymała statuetkę – miniaturę figury Remusa, bohatera powieści Aleksandra Majkowskiego  „Życie i przygody Remusa”, autorstwa artysty rzeźbiarza, Tomasza Radziewicza, stojącej na rynku w Kościerzynie.

Równolegle odbywał się Konkurs Wydawnictw Literatury Kaszubskiej o Nagrodę Remusowej Kary. W skład komisji oceniającej książki w obu kategoriach wchodzili: prof. Tadeusz Linkner – przewodniczący oraz prof. Kazimierz Nowosielski, mgr Bogumiła Cirocka, mgr Iwona Makurat, mgr Grzegorz Schramke – członkowie komisji.

Od rana na kościerskim rynku czynne były stoiska z książkami z udziałem wydawców i autorów. Wśród licznie przybyłych gości znaleźli się nie tylko mieszkańcy Kościerzyny i okolic oraz wypoczywający turyści z Trójmiasta i całej Polski oraz z zagranicy.

Organizatorami XX Targów Książki Kaszubskiej i Pomorskiej Costerina 2019 byli: Burmistrz, Rada Miasta i Biblioteka Miejska imienia Konstantego Damrota w Kościerzynie.

Nie ma: zwycięzców ani zwyciężonych

„Ślad. Opowieści gdańszczan” Katarzyny Korczak, zbiór reportaży, bogato ilustrowany zdjęciami archiwalnymi, współczesnymi i dokumentami. Bohaterami są Polacy przybyli w latach czterdziestych do Gdańska z Litwy, Wileńszczyzny, Ukrainy, Mandżurii, Warszawy, Lubelszczyzny oraz innych regionów Polski, a także rdzenni polscy i niemieccy gdańszczanie oraz – osiadły tu w latach dziewięćdziesią­tych – Niemiec urodzony w czasie wojny w Małym Kacku (Gotenhafen Klein-Katz). Wydarzenia rozgrywają się w Gdańsku, Pelplinie, Tczewie, Starogardzie Gdańskim, Malborku, Skarszewach, Gdyni, Królewcu i in. Zagmatwane, pełne sprzeczności losy.

Dramaty, radości. Życie rodzin­ne, zawodowe, społeczne, kulturalne, obyczaje. Nie ma: zwycięzców ani zwyciężonych, nienawiści ani chęci odwetu. Funkcjonowali w społecz­nościach wielonarodowych, idee otwartości na innych kultywują do dziś. Cechuje ich: tolerancja, dobroć, miłość do ludzi. Odpowiadają na pytania: gdzie jest ich miejsce na ziemi, jak rozumieją patriotyzm, jaka jest ich filozofia życia. Historia widziana z perspektywy zwykłego człowieka. Książka ma głęboką wymowę pacyfistyczną.

Historie, których nie da się wymyślić

Fragmenty recenzji książki „Ślad. Opowieści gdańszczan” Katarzyny Korczak:

(…) Zlepek repatriantów  z Litwy i z ziem ukraińskich, z Warszawy i Torunia , ze Śląska i z ludności miejscowej, Kaszubów i Niemców. Dopiero z tych opowieści o niekiedy drobnych wydarzeniach, o domowych przyjęciach i potańcówkach, zakupach na prowizorycznym bazarze, gdzie jedni mogli  coś kupić , a dla innych, którzy nie znali dialektu kaszubskiego , niczego nie było, widać jak trudny był proces integracji. (…)

Iwona Smolka „Historie, których nie da się wymyślić” (…), „Autograf”, nr 4, 2018.

W dobie migracji i przedefiniowania tożsamości kulturowej książka ta ma szansę na lepsze zrozumienie przez czytelnika. A przynajmniej na większą atencję z jego strony. Jest poniekąd dopełnieniem w świecie literackim, albowiem nawet ostatnimi laty ukazało się kilka dobrych publikacji o podobnych poszukiwaniach, czy też ustaleniach tożsamości tych, którzy są i równocześnie nie są „swo” w danym otoczeniu. Ot, na przykład szwedzkie podwórko i „Moraliści. (…)” K. Tubylewicz, albo „Wygnani do Raju. Szwedzki azyl” K. Naszkowskiej. Tyle tylko, że tym razem zaglądamy na rodzime podwórko.(…)

Portal „Sztukater”

Rodzinne tropy wiodą na Kresy Wschodnie

Katarzyna Korczak – znana dziennikarka Wybrzeża. Urodziła się w Sopocie, mieszka w Gdańsku – Wrzeszczu, jej rodzinne tropy wiodą na Kresy Wschodnie. Absolwentka „Topolówki” i Uniwersytetu Gdańskiego. Otrzymała Honorową Nagrodę GTPS za Twórczość Artystyczną w 2002 roku, Nagrodę Literacką i Wydawniczą „Kociewskie Pióro 2007”, Medal Prezydenta Miasta Gdańska w 2016 roku. Napisała część współczesną (autorem historycznej jest Andrzej Januszajtis, do książki albumowej „Z dziejów gdańskiego piekarnictwa i cukiernictwa. Wydawnictwo jubileuszowe” (Bernardinum, 2015 rok). Kilkakrotna stypendystka Prezydenta Miasta Gdańska i Marszałka Województwa Pomorskiego. Od 2008 roku realizuje projekt ciągły „Ślad”, dokumentując losy powojennych gdańszczan. Pisze reportaże i organizuje spotkania w formie autorskiego Teatru Domowego.

Red.

kasia_korczak_targi_3A_182 aAutorka na stoisku Wydawnictwa Bernardinum. Fot. Wojsław Brydak

dig

dig

Od prawej: Bogumiła Cirocka, Tomasz Gliniecki, Małgorzata Bądkowska, Kamil Wicik, Katarzyna Korczak, Stanisław Załuski, Justyna Kujach, Barbara Samp. Fot. Tomasz Korczak

sdr

sdr

Nagroda – statuetka, miniatura rzeźby Remusa Tomasza Radziewicza, stojącej na rynku w Kościerzynie. Fot. Tomasz Korczak

sdr

sdr

Rynek w Kościerzynie podczas XX Targów Książki Kaszubskiej i Pomorskiej Costerina 2019. Fot. Tomasz Korczak

Slad oklejka_300 dpi