Scena ze spektaklu „Szuka”. Od lewej: Cezary Rybiński, Robert Ninkiewicz, Piotr Łukawski. Fot. Dominik Werner
Po wielu miesiącach przerwy Teatr Wybrzeże otwiera podwoje dla publiczności prezentując – w krótkich odstępach czasu – trzy kolejne, przygotowywane w wyjątkowych warunkach, przedstawienia.
Premiera pierwsza – „Sztuka” Yasminy Rezy, w reżyserii Adama Orzechowskiego – w najbliższą niedzielę, 14 lutego 2021 roku, na Scenie Malarnia.
W sobotę, 20 lutego 2021 roku, w Starej Aptece, prapremiera „Emigrantek” Radosława Paczochy, w reżyserii Elżbiety Depty. W piątek, 26 lutego na Scenie Kameralnej im. Joanny Bogackiej w Sopocie premiera „Lilli Wenedy” Juliusza Słowackiego, w reżyserii Grzegorza Wiśniewskiego.
Regulamin wynikający z pandemii, zezwala na zajęcie połowy miejsc na widowni, teatr zwiększył więc znacznie liczbę przedstawień.
Gdzie kończy się lojalność
W zapowiedzi „Sztuki” czytamy: „(…) Głośny dramat Yasminy Rezy to błyskotliwe studium przyjaźni, w którym napięcie pomiędzy wolnością jednostki, a przynależnością do określonej wspólnoty staje się soczewką, przez którą przyglądamy się różnym stadiom przyjaźni. Reza stawia pytania o to, gdzie kończy się lojalność, a zaczyna zakłamanie i czy w każdej sytuacji mamy prawo iść wyłącznie za swoim głosem, bez względu na oczekiwania najbliższych.”
Adam Orzechowski, reżyser przedstawiania, dyrektor naczelny i artystyczny Teatru Wybrzeże, zajęty aktualnymi sprawami placówki, nie uczestniczył w czwartkowej próbie medialnej. Realizatorów reprezentował Radosław Paczocha, dramaturg spektaklu.
„Niezgodne z biologią powstawania spektaklu”
– Jak wiele innych teatrów nie zawiesiliśmy działalności po wybuchu pandemii, jednak była ona trudna, chomikowaliśmy własną pracę, produkowaliśmy przedstawienia, nie wiedząc, kiedy będziemy mogli je wystawić – powiedział Radosław Paczocha. – Wybraliśmy ten wariant mając do wyboru: albo osuwamy się w całkowitą bezczynność i znikamy sami dla siebie z pola widzenia, albo pracujemy. Pomysł realizacji „Sztuki” zrodził się jesienią 2021 roku, ostatnie próby do wewnętrznej premiery spektaklu miały miejsce 9 stycznia 2021 roku, przedstawienie było gotowe, czkaliśmy, jak tylko pojawiło się zielone światło ze strony rządowej, skrzyknęliśmy się, zaczęliśmy znów próbować.
– Problemem jest powołanie w sobie gotowości do ponadwymiarowego wysiłku – kontynuuje dramaturg. – W pracy nad spektaklem bardzo pomaga fakt, że się go pokaże widowni, wtedy wyzwala się niebywała mobilizacja, o wiele trudniej się funkcjonuje w sytuacji, kiedy trzeba zrywać próby na dwa tygodnie, i do nich wracać.
Organizacyjnie teatr jest w stanie trudnościom podołać, ale wiąże się to z dodatkowym wysiłkiem emocjonalnym, przede wszystkim dla aktorów jest bardzo trudne, dzieli się spostrzeżeniami dramaturg. To działanie niezgodne z biologią powstawania spektaklu, jednak moment wznoszenia się na najwyższe nasze możliwości jest bardzo ułatwiony w sytuacji gdy od razu dochodzi do konfrontacji z widzem. Twórcy mają świadomość, że te akty chomikowania pracy nie mogą odbywać się w nieskończoność. Można wyprodukować trzy – cztery przedstawienia, ale trudno wyobrazić sobie stworzenie na przykład trzydzieści przedstawień po to, żeby je trzymać w ukryciu, to byłoby absurdalne. I znaleziono złoty środek w nie normatywnym czasie.
O sztuce przyjaźni
– „Sztuka” Yasminy Rezy traktuje o przyjaźni, to główny temat przedstawienia – mówi Radosław Paczocha. – Pretekstem do rozmowy o przyjaźni, redefiniowania relacji między trzema wieloletnimi przyjaciółmi, jest kupno przez jednego z bohaterów białego obrazu na białym tle za bardzo wysoką sumę pieniędzy. Jeden z jego przyjaciół traktuje to jako akt noworyszostwa. Jest tu także rozmowa o sztuce współczesnej, awangardowej, która – w odróżnieniu do obrazów twórców, jak Leonardo da Vinci, mających potwierdzenie znakomitości – dzieli konsumentów kultury, którzy mają problem z przyznaniem nowym dziełom wielkości. Wtedy gra między obiektywnością a subiektywnością sztuki staje się miarodajna dla nas. Przyjaciel Marca, Serge, mówi dosadnie, jako g… określa ten rodzaj sztuki.
– Jest to bardzo dobrze napisana sztuka, relacje między przyjaciółmi są tematem, a rozmowa o sztuce jest przyczynkiem do definiowania przyjaźni, uświadomienia sobie, że tego, co jest dla mnie ważne, ty nie dostrzegasz, i odwrotnie – kontynuuje. – Bo ludzie często są dla siebie przyjaciółmi tylko w tym aspekcie, który interesuje drugą stronę, i nie zawsze ta sytuacja w pełni nas zadowala, w którymś momencie mamy ochotę zakrzyczeć, że jeszcze jesteśmy i tacy i tacy. I nagle okazuje się, że nie w każdej relacji jest to możliwe, mimo że definiujemy ją jako przyjaźń.
Zapytany o to, z jakimi odczuciami oczekuje na premierę, dramaturg podzielił się refleksją, że na plan pierwszy wysuwa się sytuacja niepewnego bytu teatru w najbliższym czasie. Gdyby miał dopatrywać się dobrych skutków nieszczęścia, jakim jest pandemia, to, po wielu rozmowach z koleżankami i kolegami z branży, zwróciłby uwagę na to, że jasno się okazało, jak bardzo teatr jest dla nas ważny. Latem i na początku jesieni ubiegłego roku intensywnie chodził do innych teatrów i był świadkiem scen, która stały się nagminne, że nie tylko widownia dziękowała aktorom, ale i aktorzy dziękowali widowni.
– Stworzyła się świadoma wspólnota, że chcemy, mimo ograniczeń, niebezpieczeństw z tym związanych, ze sobą być, i świadomie wybieramy swoją obecność.
„Dostrzegam siebie”
– Wcielam się w Marca, najbardziej dynamicznego i zewnętrznego bohatera spektaklu, który jest najbardziej nerwowy, wybuchowy, nie trzyma języka za zębami – mówi Robert Ninkiewicz. – Cenię prawdę w przyjaźni, ale, nie zawsze jest ona potrzebna, bo przyjaciele sami wiedzą o sobie wystarczająco wiele, i nie musimy ich jeszcze swoimi uwagami dociskać.
Fakt, że na scenie nie ma kobiet, wobec których mężczyźni często gryzą się w język, wpływa na sposób zachowania bohaterów, którzy nie owijają słów w bawełnę, potrafią sobie mocno nawzajem dopiec, wychodzi z nich brutalność. O paniach mówią, ale niedobrze, co jest, w odczuciu aktora, smutne, poruszają temat po to, żeby jeszcze bardziej sobie nawzajem dokopać.
– To nie znaczy, że oni się nie lubią, czynią wszystko, aby relacje utrzymać, pomimo burzy inwektyw żaden z nich nie wychodzi, dyskutują, dochodzą do jakichś wniosków. Relacje, więzi, są im potrzebne.
Rolę ocenia jako trudną, jako Marc w „Sztuce”, w reżyserii Piotra Adamczewskiego, występował prawie dwadzieścia lat temu w Teatrze Dramatycznym im. Aleksandra Węgierki w Białymstoku, o czym Adam Orzechowski, obsadzając go, nie wiedział. Dzisiaj aktor zupełnie inaczej patrzy na spektakl, ówcześnie postrzegał postać luźno, patrzył tylko na swoją rolę, niewiele go kosztowało to, że mówi komuś przykre rzeczy, zwierza się aktor.
– Dzisiaj we wszystkich trzech postaciach dostrzegam siebie – mówi.
Gdy pytam o emocje związane z oczekiwaniem na premierę słyszę:
– Boję, się, bardzo się boję, już spotkanie z państwem dzisiaj wiąże się z ogromnym ładunkiem emocji, jesteście bardzo przychylni dla nas, my też się cieszymy, prawie wszystkie bilety wyprzedano na przedstawienia, ludzie chcą teatru – mówi. – Ale mam – po długiej przerwie – tremę. Pewnie musimy się znowu nauczyć być razem. Patrzę na statystyki zachorowań i obawiam się, że za chwilę może się okazać, że kontynuacja naszej pracy znów nie będzie możliwa, oby do tego nie doszło.
Nowe spojrzenia na życie
– Ogromną przyjemność miałem ze spotkania z kolegami aktorami na próbach na scenie – powiedział Piotr Łukawski, wcielający się w postać Serge’a. – Znakomity tekst Yasminy Rezy jest od dwudziestu lat widzom znany, już w szkole teatralnej byłem świadkiem jednej z realizacji dramatu w Teatrze Polskim we Wrocławiu, w którym grał mój profesor, Krzysztof Dracz. Dla aktora tekst stanowi znakomity materiał, autorka, także aktorka, wykazała wyjątkowe wyczucie, tworząc konstrukcję dramaturgiczną.
– To jest spotkanie trzech dojrzałych mężczyzn w momencie, kiedy otwierają im się nowe spojrzenia na życie – kontynuuje. – Zdarzenia prowokują ich do zweryfikowania wzajemnych relacji. Przygotowując się do roli sam także zadawałem sobie pytania o istotę przyjaźni, na temat moich relacji, bo na co dzień nie zastanawiamy się nad kwestiami, które wydają się oczywiste. Tymczasem nad przyjaźnią cały czas trzeba pracować, pielęgnować ją. Sytuacja pandemiczna zmusza nas szczególnie do refleksji nad tym, jak bardzo siebie nawzajem potrzebujemy, chcemy ze sobą być, nawet nie chodzi o przyjaźń, ale relację człowiek – człowiek, potrzebę bliskości, akceptacji, bycia z kimś. I to chyba widać w przedstawieniu, bo pomimo niesprzyjających zdarzeń bohaterowie trwają we wzajemnych relacjach.
To nie jest łatwy tekst, ale praca z nim, poruszanie się we wzajemnych relacjach w niego wpisanych, stanowi ogromną przyjemność, dzieli się przemyśleniami aktor. Dla trójki aktorów próby stanowiły także oddech w trudnym czasie, pełnym niewiadomych, w reżimie zamknięcia, kiedy nikt nie wiedział, kiedy to, co stworzą, będzie można wyciągnąć z lodówki.
– Cieszymy się, że premiera odbędzie się już teraz. Mam nadzieję, że obecne otwarcie spowoduje, że w najbliższym i dalszym czasie, aż do zakończenia pandemii, będziemy mogli pracować chociaż w takiej, jak teraz, formie, nawet gdyby tylko co trzecie miejsce na widowni mogło być zajęte, i tak bylibyśmy szczęśliwi – skonkludował aktor.
Katarzyna Korczak
- Yasmina Reza
SZTUKA
Przekład: Barbara Grzegorzewska
Reżyseria: Adam Orzechowski
Dramaturg: Radosław Paczocha
Scenografia, kostiumy, światła: Magdalena Gajewska
Opracowanie muzyczne: Marcin Nenko
Projekt plakatu: Paweł Kamiński
W spektaklu występują: Robert Ninkiewicz – Marc, Piotr Łukawski – Serge, Cezary Rybiński – Yvan.
- Asystent reżysera: Robert Ninkiewicz
- Inspicjent – sufler: Weronika Mathes
Plakat, projekt Paweł Kamiński. Materiały promocyjne Teatru Wybrzeże